poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział XX

Przepraszam, że dopiero teraz, ale musiałam uczyć się na egzaminy i nie miałam zbytnio czasu T^T Poprawię się :(



Błękit

Z gardła Lawlieta wyrwał się krzyk bezradności. Yagami mu zwiał, uciekł, rozpłynął się...już miał go w garści...jakim cudem?! Jak to możliwe, że Yagami tak po prostu odszedł niewzruszony jego uderzeniami? Jak to możliwe, że L pozwolił mu tak manipulować jego uczuciami? Lawliet był wstrząśnięty całym tym wydarzeniem. Gwałtownie rozejrzał się wkoło usiłując dostrzec jakikolwiek szczątkowy ślad obecności bruneta. Mimo tego mężczyzna dostrzegł tylko szkarłatny notatnik leżący niedaleko jego mogiły. Wolnym krokiem podszedł do niego nie zważając na to, czy brodzi w kałużach i błocie. Pocierawszy wciąż piekący policzek schylił się by podnieść rzecz. Przyjrzał się jej jeszcze raz i gwałtownie uniósł głowę. W jego głowie zrodziła się nadzieja, że to wszystko było po prostu wymysłem jego chorej wyobraźni, że najprawdopodobniej to wszystko tylko mu się przyśniło, że za kilka chwil obudzi się ze świadomością, że zły koszmar minął...Dla pewności uszczypnął się w rękę, jednak się nie obudził. Cicho westchnął i wsadziwszy notatnik do tylnej kieszeni jeansów ruszył biegiem w kierunku mieszkania. Droga do niego wydała mu się znacznie dłuższa niż na początku, lecz mimo tego niewzruszenie biegł w tamtą stronę modląc się, by Taso tam była i nic jej się nie stało. Wpadł na klatkę schodową jak burza i nie zwracając uwagi na podejrzliwe spojrzenia sąsiadów czym prędzej biegnąc w kierunku drewnianych drzwi. Nacisnął klamkę...otwarte...wszedł do środka. Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego.
-TASO!-krzyknął rozglądając się wkoło, jednak nikt nie odpowiedział. Lawliet wbiegł do salonu a to co tam zobaczył omal nie przyprawiło go o zawał serca. Salon wyglądał bowiem jakby przed paroma minutami rozgrywała się w nim walka na śmierć i życie. Mężczyzna poczuł jak jego ciało drży, a z oczu chcą wydostać się pierwsze łzy, które skutecznie powstrzymał. Podszedł do ściany, na której widniały ślady pazurów. Dokładnie trzy, grube ślady wcinające się w mur na głębokość półtora centymetra. Wskazywały one, że to co zaatakowało Taso musiało być wielkim stworzeniem o niespotykanej sile. A co jeśli to była Taso? W końcu...L nigdy nie widział jej prawdziwej formy...czy to możliwe aby owa dziewczyna była tak strasznym potworem? Lawliet rozejrzał się po pomieszczeniu szukając czegoś co mogłoby pomóc mu znaleźć chociażby wskazówkę jak dostać sie do owego świata Shinigami. O ile Yagami mówił prawdę...Istniała również możliwość, że celowo chce wywieźć go w pole, że stara się odciągnąć go gdzieś, gdzie L nie będzie miał szans...gdzieś, gdzie znajdzie się w potrzasku niczym ptaszek w klatce, gdzieś, gdzie łatwo będzie go złamać i zmusić do wypełniania poleceń i pokornej służby jego wysokości Raito...Po chwili wzrok mężczyzny zatrzymał się na kanapie poplamionej dwoma różnymi rodzajami gęstej cieczy. Jednej szkarłatnej - to była bez wątpienia krew. Druga zaś - bardziej zagadkowa - o kolorze jasnego błękitu z pewnością nie należała do żadnej istoty żyjącej na tej planecie. Lawliet przyjrzał się jej dokładnie utwierdzając się w przekonaniu, że to z pewnością posoka będąca swego rodzaju krwią...pytanie tylko...do kogo należy? Czy w takim razie ciecz na notatniku nie jest tym, co ma udawać? Czy w rzeczywistości jest krwią jakiegoś innego stworzenia? Po chwili go olśniło...Yagami przez cały czas uciskał jedną dłoń na swoim brzuchu. Na ciemnej szacie nie było niczego widać, ale istnieje możliwość, że ta krew na notatniku...w rzeczywistości należy do bruneta, a ta na kanapie Lawlieta do posiadaczki owego notatnika...Oznaczało by to, że Yagami oberwał znacznie mocniej od Taso i możliwe jest, że póki co nie będzie w stanie jej zagrozić...Ta myśl po części uspokoiła Lawlieta. Jednak zrodziło się kolejne pytanie...jak trafić do owego świata Shinigami?

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział XIX

Kropla szkarłatnej krwi

Lawliet z niedowierzaniem wpatrywał się w przedmiot leżący u jego stóp. Notes zdążył namoknąć już błotem i wodą kałuży, w której leżał. Mężczyzna podniósł notatnik i delikatnie otrzepał po chwili przyglądając się szkarłatnej cieczy okrywającej okładkę i przesiąkającą na kilka pierwszych kartek. Delikatnie musnął palcami krwi, która momentalnie ubrudziła jego palce. Mężczyzna przyjrzał się im. Chwilę się zastanawiał łącząc wszystkie fakty. Dopasowywał odcień, konsystencje i zapach. Po chwili obrzucił Yagamiego gniewnym spojrzeniem.
-Nie oszukasz mnie. Ubrudziłeś go farbą...-jego głos się trząsł. Mimo, iż to powiedział wiedział, że to nie prawda, wiedział, że ciecz jest tym na co wygląda. Jednak chciał wierzyć. Chciał wierzyć, że to tylko kolejna sztuczka Raito. Chciał wierzyć, że Taso jest cała i zdrowa.
-Coś nie wydaje mi się, żebyś sam w to wierzył.-zaśmiał się chłopak i wbił swoje chłodne spojrzenie w roztrzęsionego Lawlieta, który nie mógł zebrać myśli. Z jednej strony chciał się na niego rzucić. Chciał siłą wyciągnąć z niego, gdzie jest Taso i co jej zrobił. Z drugiej strony wiedział jednak, że jest zbyt roztrzęsiony, że dał się ponieść emocjom. Wiedział, że jeśli zaatakuje to tylko pogorszy sprawę...L czuł się jakby był przyparty do muru. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma robić...
-Zapewniam, że póki co dziewczyna jest w dobrych rękach...-zaśmiał się Raito swym szaleńczym śmiechem. Lawliet chwilę się w niego wpatrywał.
-Ty Kłamco!!!-krzyknął rzucając się na niego z pięściami. Ku jemu zdziwieniu Yagami ze śmiechem rozpłynął się w powietrzu i po chwili pojawił się za nim z całej siły uderzając Lawlieta pięścią w policzek.
-Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się takiej reakcji z twojej strony.-zaśmiał się. L ponowił atak, jednak tak jak poprzednim razem jego wróg znalazł się w zupełnie innym miejscu tym razem wygodnie rozsiadając się na płycie nagrobnej.-Wiesz...w zasadzie...to brakowało mi cię.-zaśmiał się-często przychodziłem na twój grób, lecz gdy Near i premier Anglii postanowili przenieść go tutaj, nie mogłem już tego robić.-powiedział z wymuszoną kwaśną miną. Zupełnie jakby bawił się emocjami Lawlieta, co dla mężczyzny było bynajmniej irytujące.
-Zabiję cię!-krzyknął Lawliet z całej siły zaciskając pięść lewej ręki, a prawą rozmasowując piekący od uderzenia Raito policzek.-Co zrobiłeś Taso!-dodał po chwili usiłując wymyślić sposób, by móc uderzyć Yagamiego, co bardzo korciło L. Yagami tylko cicho się zaśmiał i zrobił słodką minkę.
-Jeśli jeszcze się nie zmęczyłeś próbuj. I tak mnie nie dotkniesz.-powiedział po chwili zjawiając się obok Lawliaeta i uderzając go w drugi policzek.-Póki co niewiele. Ale musisz przyznać, że jej krew ma bardzo ładny kolor.-prychnął. Lawliet nie wytrzymał i z całej siły uderzył pięścią w Raito, jednak ten się rozpłynął nim dosięgnął go jego cios. Lawliet poczuł mocne szarpnięcie i już po chwili wylądował na wilgotnej ziemi cmentarza.
-Gdzie jesteś Yagami...-szepnął niby sam do siebie. Po chwili coś złapało go za włosy i mocno rzuciło nim o płytę jego własnego grobu. Lawliet poczuł jak z jego głowy spływa ciepła, lepka ciecz. Złapał się za bolącą głowę, a gdy oderwał od niej dłoń dostrzegł, że jest cała czerwona od spływającej z rozcięcia krwi.
-Już się poddajesz?-usłyszał histeryczny śmiech i Yagami pojawił się obok niego. Lawliet poczuł przypływ złości i wykorzystując ostatnie pokłady energii rzucił się na chłopaka. Zdziwił się, gdy poczuł, że jego pięść zetknęła się z cholernie zimnym policzkiem chłopaka, który zdziwiony upadł na podłoże.
-Jak ty...??-spytał zdziwiony. Lawliet uderzył go drugi raz a z nosa chłopaka pociekła stróżka krwi. Po chwili rozwścieczony L złapał Raito za kołnierz i podniósł chłopaka na wysokość swoich oczu.
-Gdzie. Jest. Taso. Gadaj.-warknął. Ku jemu zdziwieniu Raito tylko cicho się zaśmiał.
-W świecie Shinigami...-szepnął i rozpłynął się w powietrzu...

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział XVIII

Twarzą w twarz

Wkrótce zabrakło mu tchu. Oddech stał się cięższy, a serce niemalże wyskoczyło mu z piersi. Mimo tego biegł dalej wykorzystując ostatnie pokłady energii. Po kilku minutach nie miał już siły by nawet iść, więc wlókł się ulicą usiłując złapać oddech. Przez cały czas drażniło go, że ludzie się mu przyglądają. Lawliet wiedział, że jego wygląd pozostawia wiele do życzenia, jednak nie mógł zrozumieć dlaczego na twarzach przechodniów maluje się zdziwienie. Cicho prychnął i postarał się nie zwracać na to uwagi. Jednak...jak ty byś się czuł, gdyby spoglądały na ciebie dziesiątki oczu?...Jakbyś się czuł, gdyby świdrujące spojrzenia nie odpuszczały cię ani na krok? Było to bynajmniej niekomfortowe i wprawiało L w stan lęku. Postanowił jednak pozbyć się tego uczucia. Akurat naprzeciw miejsca, w którym sobie przystanął znajdowała się dość spora cukiernia. Bowiem czy jest coś lepszego od słodyczy? Mężczyzna czym prędzej pobiegł pod okno wystawowe cukierni, na którym przywitała go wystawa wykonana z łakoci. To wywołało u niego chęć wejścia do środka sklepu. Jak na skrzydłach podleciał do drzwi i już po chwili znalazł się w cukierni. Lawliet aż pisnął z zachwytu, gdy ujrzał ogromny wybór przeróżnych lizaków, landrynek, pierników, ciasteczek, żelek i czekolady, a na ustach chłopaka pojawił się szeroki, niczym u małego dziecka uśmiech. Doskoczył do lady i kupił sobie dwa lizaki i mleczną czekoladę. Z wielkim żalem omiótł sklep spojrzeniem. Niestety...musiał oszczędzać, bowiem wszystkie pieniądze, które posiadał zostały przekazane Nearowi po śmierci Lawlieta. Jednak na tę chwilę i to mu wystarczyło. Włożył truskawkowego lizaka do ust i wyszedł do sklepu. Dopiero teraz dostrzegł, że pogoda drastycznie się zmieniła. Ciemne, burzowe chmury pojawiły się znikąd, a w momencie, gdy mężczyzna spojrzał w niebo lunął lodowaty deszcz. Mężczyzna cicho westchnął i ruszył dalej przed siebie. Przynajmniej nie czuł się już obserwowany, bowiem przechodnie czym prędzej pobiegli do domu. W zasadzie Lawliet powinien zrobić to samo, jednak wciąż nie miał zamiaru spotkania się z Taso. Miał jej już serdecznie dosyć i nie obchodziło go to, czy znów się przeziębi. W końcu to jej wina, bo przez nią nie może wrócić do mieszkania. Przynajmniej tak sobie ubzdurał. Nawałnica powoli łagodniała. Po krótkiej chwili duże, ciężkie krople zmieniły się na lekką mżawkę. Mężczyzna westchnął. Zrobiło się mu zimno. Zapewne spowodowane było to mokrym ubraniem. Postanowił, że musi znaleźć jakieś schronienie. Przyśpieszył kroku, gdy nagle znalazł się w okolicy cmentarza. Zainteresował go dość spory nagrobek stojący dokładnie w samym jego centrum. 
~"W sumie co mi szkodzi"~pomyślał i ruszył w jego kierunku. Minął starą, skrzypiącą bramę i obumierające drzewo. Przecisnął się między starymi płytami nagrobnymi przy okazji tłukąc kilka zniczy. Cicho jęknął. Nie lubił odgłosu tłuczonego szkła. Jednak ogromna mogiła całkowicie przykuła jego uwagę. Dopiero gdy do niej podszedł zrozumiał, że nie powinien był tu przychodzić, bowiem napis na płycie nagrobnej wprawił go w melancholijny nastrój.

Tu spoczywa
św. p. Lawliet Lawsford aka "L"

31.10.1982-05.11.2007

Dziękujemy Ci

-Wiedziałem, że tu przyjdziesz.-rozległ się głos. Lawliet momentalnie zacisnął pięść jednak nie zaatakował. Sam nie wiedział dlaczego. Chyba po prostu mu się nie chciało. Włożył kolejnego lizaka do ust, jednak nie odwrócił się do rozmówcy.
-Ani trochę się nie zmieniłeś Ryuuzaki-kun.-rozległ się śmiech. Ten cholerny śmiech, który prześladował Lawlieta przez ostatni czas. Miał go już serdecznie dosyć, lecz mimo tego nie zareagował. Kilka razy pokręcił tylko patyczkiem lizaka w dłoni.
-Myślę, że mogę powiedzieć to samo o tobie...Raito-mruknął i powoli zwrócił się w kierunku chłopaka.-No...może trochę urosłeś...i masz dłuższe włosy.-powiedział kpiącym tonem dokładnie przyglądając się brązowej czuprynie wysokiego chłopaka. 
-Z tego co widzę nawet po śmierci nie zmądrzałeś.-powiedział Yagami i sięgnął do kieszeni orzechowego płaszcza po chwili wydobywając z niej szkarłatny notatnik Taso.
-Daruj sobie. Powiedz mi po co tu przybyłeś? Chyba nie po to by mnie nękać co? No...zawsze możesz wykonywać zadania Watariego...przynosić mi kawę i gotować...-powiedział i mimowolnie się zaśmiał. Naprawdę chciałby zobaczyć Raito w takiej sytuacji...
-Od tego masz chyba Taso.-mruknął zażenowany-opuściłeś się ostatnio "L". Nie chcesz wykonać powierzonego ci zadania. Mimo, iż zapewniliśmy ci wszystkie potrzebne warunki. Daliśmy ci nawet Taso by spełniała twoje zachcianki.-warknął-a ty nadal nie chcesz robić tego czego od ciebie oczekujemy.
-My? Masz rozdwojenie jaźni? W końcu okręciłeś sobie króla Shinigami wokół palca. Mam rację? Nadal spełniasz powinność Kiry, choć jesteś na tyle przyziemny, że nie potrafisz okiełznać pełnej mocy notatnika. Dlatego też nie zamierzam ci ani odrobinę pomagać.-powiedział Lawliet. Yagami się zdziwił. Mimo upływu lat umiejętność dedukcji Ryuuzakiego ani trochę nie zmalała...
-Dokładnie. Ani trochę mnie nie zawiodłeś Ryuuzaki. ale pozwól, że się o coś zapytam...nie interesuje cię co się dzieje z Taso?-zaśmiał się i rzucił notatnik pod stopy mężczyzny. Lawliet dopiero teraz dostrzegł, że przedmiot jest poplamiony...krwią...

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział XVII

Nie poddam się

Po kilku minutach Lawliet w końcu otrząsnął się z ponurych myśli. 
-I mówisz mi to dopiero teraz?!-warknął rozwścieczony. Lawliet nie mógł zrozumieć, dlaczego dziewczyna okazała się być na tyle głupia, aby nie wspomnieć o tak istotnej rzeczy. Ku jemu zdziwieniu, Taso jedynie delikatnie się uśmiechnęła.
-Gdybym ci powiedziała wcześniej nie byłoby całej zabawy.-zaśmiała się. Twarz Lawlieta wykrzywił grymas. Był wściekły. Pierwszy raz od wielu, wielu lat miał ochotę uderzyć dziewczynę. Mimo tego się powstrzymał. Wmówił sobie, że nie byłby w stanie tego zrobić. Cóż...jednak bardzo się mylił, bowiem pragnienie z każdą chwilą się powiększało. Podniósł się i bez słowa opuścił mieszkanie głośno trzaskając drzwiami. Nie zważał nawet na spojrzenia przerażonych sąsiadów. Prychnął tylko i wyszedł na zewnątrz. "Jak ona śmiała mnie tak potraktować"~myślał. Był bynajmniej zirytowany. "Jeszcze się policzymy Yagami"...
L szedł przed siebie nawet nie zważając dokąd zmierza. W zasadzie to sam nie wiedział co go podkusiło, że wyszedł na zewnątrz, bowiem pogoda nie sprzyjała Lawlietowi. Nienawidził słońca równie silnie jak swojego "przyjaciela od siedmiu boleści". Mimo tego, iż światło słoneczne sprawiało, że sam nie widział dokąd idzie, postanowił nie wracać. Przynajmniej nie teraz. Bał się, że faktycznie uderzy Taso, a tego starał się uniknąć. Ponownie prychnął zażenowany całą tą sytuacją. I po co w ogóle ją ratował? Mogła spłonąć razem z notatnikiem...jak na złość w tym momencie "odezwały" się oparzenia na dłoniach chłopaka.  Postanowił sprawdzić ich stan, dlatego niechętnie wyciągnął ręce z kieszeni. Rany okazały się być poważne, a na skórze mężczyzny ukazały się już pierwsze bąble i lekko zwęglona skóra. Nie miał ochoty odwiedzać teraz lekarza, dlatego skrzywił się tylko i ponownie ukrył dłonie w kieszeniach spodni. Miał szczerą nadzieję, iż to co teraz przeżywa jest tylko snem, a za kilka chwil usłyszy zatroskany głos Watari'ego usiłującego wybudzić go z tej jakże przydługiej drzemki. Pewnie przysnęło mu się przy pracy. Pewnie wciąż siedzi na obrotowym krześle w swojej bazie, a obok niego ze znudzoną miną stoi Raito usiłujący w jakiś sposób rozpiąć kajdanki. Na samą myśl się uśmiechnął. Co jak co, ale Lawliet uwielbiał, gdy Yagami myślał, że tak łatwo pozbędzie się tych kajdanek i usiłował rozpiąć je na wszelkie możliwe sposoby,  kiedy L spał...W jednej chwili jego myśli przerwał głos. Taso podbiegła do Lawlieta i coś mówiła, jednak on jej nie słuchał. Znów miał ochotę ją uderzyć. Czy jeszcze się nie nauczyła, że nie powinno się mu przerywać? Że nie powinno się do niego mówić, kiedy sam sobie tego nie życzy?
-Odczep się ode mnie.-warknął przeszywając ją swym najgroźniejszym spojrzeniem.-Wracaj do swojego króla i przekaż mu, że się nie poddam. I nie będę jego chłopcem na posyłki.-dodał i wściekły przyśpieszył kroku. Wkrótce spacer zamienił się w bieg. Lawliet nie wiedział dokąd biegnie. Ważne było tylko to, by między nim a dziewczyną był jak największy dystans...

Lawliet biegł przed siebie ze łzami w oczach. Sam dokładnie nie wiedział dokąd. Ważne było, by uciec. By już nigdy nie oglądać twarzy tego głupiego blondynka Kotaro. Miał dość tego, że wciąż jest przez niego wyśmiewany i wyzywany od dziwaków. Miał dość całego tego świata. Czym prędzej czmychnął na strych posiadłości Wammy's House i zaszył się wśród przeróżnych rupieci. Często tu przychodził, lecz mimo tego nikt nie wiedział gdzie jest. W zasadzie...to nikt go nie szukał. Lawliet czuł się bezpiecznie pośród różnych, dziwnych przedmiotów. Niektóre były stłuczone, inne połamane, jednak wszystkie pokrywała taka sama warstwa szarego kurzu, którego sam zapach wywoływał kichanie. Mimo tego to właśnie tu L odnajdywał spokój. To właśnie tu mógł wtulić się w stary, połatany koc i cicho popłakać. To właśnie zamierzał zrobić. Wtulił się w materiał, a  automatycznie po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Łzy bezradności. Chłopczyk na próżno rozmasowywał bolący policzek. W zasadzie, to już przyzwyczaił się do tego, iż jego kolega się nad nim znęca. Ta myśl spowodowała, że łzy, które na chwilę ustały, znów zaczęły cisnąć się mu do oczu...

Lawliet otrząsnął się z przykrego wspomnienia, bowiem z jego oczu zaczęły spływać stróżki łez. W zasadzie, to lubił to uczucie. Płacz zawsze dawał mu możliwość "oczyszczenia się". Choć nikt nigdy nie widział jego łez. Cóż...nikt do tej pory. Bowiem wielu przechodniów ze zdziwieniem się w niego wpatrywało. To spowodowało, że Lawliet lekko nasunął swoje włosy tak, by nie było widać jego twarzy. Może jednak ludzie patrzyli na niego tak, nie z powodu łez, lecz z powodu tego, kim był...

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział XVI

Yagami

Lawliet nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Wiadomość o tym, iż jego dawny "przyjaciel" nawet po śmierci kontynuuje swój chory plan, była dla L niczym kubeł zimnej wody. Ze zdziwieniem spojrzał na dziewczynę. Czyżby kłamała? To raczej mało prawdopodobne...ale nawet jeśli...to PO CO? ~ Te myśli rozbrzmiewały w głowie chłopaka, a każda następna wydawała się być głośniejsza i bardziej przerażająca. Lawliet wiedział bowiem, że to co powiedziała Taso było szczerą prawdą. Straszną, szczerą prawdą. Dziewczyna się bała. Lawliet czuł to całym sobą...może jednak to on się bał? W końcu już raz dowiedział się, co dzieje się gdy wchodzi Kirze w drogę...a kolejnego zawału serca Lawliet nie miał zamiaru przeżywać. Aż otrząsnęło go na samą myśl. Raito z pewnością nie czuł do niego żadnej sympatii i nie zawahałby się "ukarać" go drugi raz. Yagami...Yagami...Yagami...z każdą chwilą Lawliet przypominał sobie coraz więcej szczegółów dotyczących dawnego przyjaciela. W wyobraźni L pojawiła się jasnobrązowa, lekko ulizana czupryna. Mignęły bystre, piwne oczy. W umyśle Ryuuzaki'ego wykreowała się postać. Postać, która przyprawiała mężczyznę o lodowate dreszcze. Raito Yagami- siedemnastolatek, morderca, z pozoru udający niewiniątko...niezwykle bystry i inteligentny...najlepszy uczeń w całej Japonii...Kira-bo tak też go określano okazał się być najtrudniejszą zagadką w życiu mężczyzny. Zagadką, która doprowadziła go do zguby...a zaczęło się tak niewinnie...zabrakło zaledwie kilku dowodów by udowodnić jego winę...za każdym razem, gdy L był już bliski zwycięstwa, Kira wyślizgiwał się mu za każdym razem...W końcu, gdy w ręce Lawlieta dostał się notatnik, mężczyzna był już pewny na 99% iż za morderstwami stoi osoba, która przez kilka miesięcy nieustannie mu towarzyszyła...i wtedy, gdy był już tak bliski prawdy Kira bez skrupułów odebrał Lawlietowi to co najcenniejsze- życie... Mężczyzna zginął w ten sam sposób, w który ginęli mordercy, gwałciciele, złodzieje, kanciarze...w jednej chwili jego życie zostało przerwane. Przerwane przez kogoś, kogo uważał za przyjaciela...W głowie Lawlieta rozbrzmiał śmiech Raito. Sam nie wiedział, czy sam go wyimaginował, czy naprawdę słyszy śmiech chłopaka...

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział XV

Błąd, który może kosztować wszystko

-Bo jestem idiotą-mruknął L odpowiadając na pytanie dziewczyny-idiotą myślącym, że przechytrzy Kirę-powiedział.
Dziewczyna opuściła wzrok.
-A teraz pytanie za pytanie-powiedział Lawliet. Taso natychmiast się ożywiła i spojrzała na mężczyznę.-Dlaczego zmieniłaś wygląd?-szepnął Lawliet jakby nie chcąc by ona to usłyszała.
-Jeśli notatnik ulega przemianie jego prawowity właściciel również-odparła-nie martw się. Jestem jednym z nielicznych, zmiennokształtnych Shinigami. Mogę przybrać poprzednią postać.-odparła
-Nie ma takiej potrzeby-powiedział Lawliet uśmiechając się.-Taka też mi się podobasz-po tych słowach się zarumienił. Taso odwzajemniła uśmiech jednak po chwili posmutniała.
-Chciałeś zniszczyć notatnik. Mogłeś zniszczyć cały plan mojego władcy. Nie radziłabym ci tego robić...nigdy nie miałeś z nim do czynienia...ucierpimy na tym oboje..-wyszeptała przerażona. Obawiała się spotkania z najokrutniejszym Shinigami w całym wszechświecie. Nigdy nie przepadała za służbą pod jego rozkazami, jednak nie chciała się sprzeciwiać w obawie przed śmiercią.
-Odpowiedz mi w takim razie na jeszcze jedno pytanie-mruknął L przykładając kciuk do górnej wargi-dlaczego to co napisałem w notatniku zostało skreślone przez mojego starego znajomego?-mruknął mężczyzna zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna może nie chcieć odpowiedzieć na to pytanie.
-Ponieważ to on jest głównym doradcą naszego króla-odparła ku zdziwieniu L.-już dawno powinieneś się domyślić, że Raito jeszcze nie pozwoli ci zaznać spokoju.-powiedziała-a już na pewno nie teraz...

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział XIV

Wizerunek

Gdy Lawliet przekroczył próg sypialni dostrzegł, że Taso z paniką rozgląda się po pomieszczeniu.
-Już dobrze...-powiedział siadając na łóżku. Ku jemu zdziwieniu Taso z przerażeniem się od niego odsunęła.
-Kim jesteś?-w pomieszczeniu rozległ się jej drżący głos.-Gdzie ja jestem? Kim ja jestem?
L spojrzał na nią ze smutkiem. 
-Nazywam się...-tu się zatrzymał. Skoro dziewczyna nie wie kim on jest...może nie powinien wyjawiać swojego prawdziwego imienia...-Ryuuga Hideki, ale możesz mówić do mnie Ryuuzaki-przedstawił się swoimi pseudonimami.
-Mogłabym przysiąc, że masz inaczej na imię...-szepnęła. No tak. Lawliet zapomniał o tym, że dziewczyna wciąż jest Shinigami i może prześwietlić go na wylot. Czyżby jednak podpalenie notatnika namieszało jej w głowie.
Nagle dziewczyna drgnęła a jej oczy ponownie zapłonęły na czerwono. Złapała się za głowę.
-Lawliet-powiedziała jakby chcąc udowodnić, że mężczyzna skłamał.-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego chciałeś zniszczyć notatnik?-spytała.
Lawliet zamyślił się przy okazji analizując nowy wygląd dziewczyny. Wyglądała dużo młodziej. Jej włosy zamiast przypominać krucze pióra teraz miały kolor jesiennych liści.. Usta niegdyś malinowe zachowały tylko cząstkę dawnego koloru. Jedynie oczy były takie same. Duże, okolone pióropuszem gęstych, czarnych rzęs. Nagle ku jego zdziwieniu zmieniła się ich barwa. Niegdyś złowrogi szkarłat - teraz wiosenna trawa. Lawliet stwierdził, że niczego nie może być pewien. Podejrzewał, że charakter dziewczyny również uległ przemianie. Czy będzie się mścić?



Wybaczcie, że tak krótko :) Obiecuję, że następny post będzie dłuższy :D

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział XIII

Połączeni

Zrozpaczony namoczył szmaty zimną wodą i zaczął okładać nimi rany dziewczyny, które z każdą chwilą się powiększały. Taso złapała jego rękę.
-Notes...-wyszeptała i straciła przytomność.
Lawliet rzucił się do pokoju. Tam zastał wciąż płonący notes. Rzucił na niego mokrą szmatę i zaczął gasić płomienie. Ogień jednak nie ustępował. Zdenerwowany L złapał notes gołymi rękami i wbiegł do kuchni. Wrzucił go do zlewu i zaczął spryskiwać wodą. Nie zważał na to, że na jego dłoniach pojawiły się piekące bąble. Liczyło się tylko ugaszenie notatnika. Wkońcu jednak ogień ustąpił wodzie. Lawliet widząc, że ogień został ugaszony pobiegł do nieprzytomnej Taso. Większość jej ciała zajmowały oparzenia, które po krótkiej chwili zaczęły zmieniać się w blizny. Nagle dostrzegł, że ciemne loki dziewczyny jaśnieją. To samo zrobił kolor jej skóry. Blizny zniknęły a twarz dziewczyny lekko się zmieniła. Teraz na posadzce leżała zupełnie inna osoba.
-Taso! Taso!-krzyczał Lawliet potrząsając nią. Dopiero po chwili dziewczyna otworzyła oczy. Tylko one wydały się znajome Lawlietowi.
-L...Lawliet...-wyszeptała zbolałym głosem by po chwili ponownie stracić przytomność. Zrozpaczony chłopak zaniósł ją do łóżka, nałożył jej na czoło lód owinięty w mokrą szmatę i czekał aż dziewczyna się obudzi. 
Mijały godziny a Lawliet coraz bardziej się o nią martwił. Był wściekły na samego siebie. Wiedział, że to jego wina. Zrezygnowany ruszył do kuchni i wyjął notes ze zlewu. Tak samo jak Taso zupełnie się zmienił. Zamiast czarnej okładki była teraz szkarłatna z wyraźnym czarnym napisem: "Death Note". Zmieniła się także jego grubość. Był dwa razy grubszy niż poprzednio. Teraz zamiast truskawek Lawliet czuł siarkę. Czy to on tego dokonał? Poza tymi zmianami notes w żadnym stopniu nie uległ zniszczeniu. Z zaciekawieniem spojrzał na stronę czterdziestą. Z niedowierzaniem spojrzał na swoje pismo, które teraz przekreślone było grubą linią a na samym dole strony widniał złowrogi napis. Lawliet od razu rozpoznał charakter pisma. Zamknął notes i z obrzydzeniem rzucił nim w ścianę.
-Jeszcze cię odnajdę Yagami...-szepnął. Ruszył do sypialni. Cały czas w głowie miał słowa, które ujrzał na dole strony... 

Trzydziestego Pierwszego Października
Dwa tysiące trzynastego roku
 Lawliet Lawsword         Pójdzie do Wammy's House by przekazać Nearowi
pozostałości majątku.
Następnie uda się na cmentarz i na grobie
Detektywa "L" i Watari'ego położy kwiat
odmawiając krótką modlitwę.
Wróci do mieszkania, w którym przebywa
a tam w ciszy i spokoju umrze na zawał serca.


L CZY WIESZ, ŻE SHINIGAMI JEDZĄ TYLKO JABŁKA??

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział XII

Furia

Lawliet chwilę wpatrywał się w okładkę notatnika. Poczuł jak wzrasta w nim złość. Dlaczego był taki naiwny? Ona go tylko zwodziła, by przekonał się do notatnika. W napadzie furii cisnął notatnikiem o ścianę. Po chwili pofrunęła także filiżanka z resztką kawy. Rozzłoszczony jednym ruchem ręki strącił wszystko co było na stole i obserwował jak jedzenie upada na panele. W końcu usiadł skulony na kanapie i wtulił twarz w swoje kolana. Wiedział, że z jego umysłem jest coś nie tak i to go przytłaczało. Bardziej jednak robiła to myśl o tym, że Shinigami chcą go wykorzystać. Czuł w tym rękę Raito...Czyli jednak nie umarł...albo po śmierci trafił do...No tak! Oczywiście! Trafił do świata Shinigami! Zapewne już dawno wszystko sobie zaplanował! Lawliet czuł się bezradny. Po chwili jednak wpadł na pomysł. Wstał i podszedł do notatnika. Podniósł go i położył na stole. Wyjął długopis i zaczął kartkować. Zatrzymał się na czterdziestej stronie. Chwilę myślał a potem zaczął pisać.

Trzydziestego Pierwszego Października
Dwa tysiące trzynastego roku
Pójdzie do Wammy's House by przekazać Nearowi
pozostałości majątku.
Następnie uda się na cmentarz i na grobie
Detektywa "L" i Watari'ego położy kwiat
odmawiając krótką modlitwę.
Wróci do mieszkania, w którym przebywa
a tam w ciszy i spokoju umrze na zawał serca.

Chwilę się zastanowił a później dopisał:

  
Trzydziestego Pierwszego Października
Dwa tysiące trzynastego roku
 Lawliet Lawsword         Pójdzie do Wammy's House by przekazać Nearowi
pozostałości majątku.
Następnie uda się na cmentarz i na grobie
Detektywa "L" i Watari'ego położy kwiat
odmawiając krótką modlitwę.
Wróci do mieszkania, w którym przebywa
a tam w ciszy i spokoju umrze na zawał serca.

Zamknął notatnik i po chwili wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. 
-Nie ma odwrotu-powiedział i podpalił notatnik, który zaczął płonąć niebieskim ogniem. Wydawałoby się, że przez kilka minut słychać było krzyki. Krzyki wydobywające się z płonącego notatnika. Nagle doszło do niego, że krzyk dochodzi również z pokoju obok. Rzucił notatnik na ziemię i pobiegł zobaczyć co się dzieje. Taso skulona leżała na podłodze.
-Coś ty narobił...-wydusiła między krzykami. Lawliet dopiero teraz dostrzegł, że na skórze dziewczyny pojawiają się poważne poparzenia...

Rozdział XI

Notatnik

Stali tak w bezruchu jakby uwięzieni w czasie, który zamarł podczas ich pocałunku. Chłonęli swoją obecność. Żadne z nich nie chciało przestać jakby bojąc się, że jeśli się od siebie oddalą już nigdy nie będą mogli tego powtórzyć. Po chwili jednak przerwali swój namiętny pocałunek i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Nikt nic nie mówił nie chcąc mącić spokoju. Po chwili zasiedli do stołu i zaczęli swoje śniadanie. Lawliet pochłonął pięć Muffinów, cztery kawałki truskawkowego ciasta, dwa pączki, paczkę cukierków i cztery lizaki kulki. To wszystko popił przesłodzoną kawą, której wziął trzy dolewki. Tego poranka najadł się do syta nie mogąc uwierzyć, że dziewczyna zjadła tylko trzy czerwone jabłka. Taso uśmiechnęła się i sprzątnęła ze stołu po chwili kładąc na nim notatnik. Lawliet ponownie wziął go do rąk. W jego umyśle ponownie pojawił się wizerunek Raito. Obawiał się, iż jeśli go zatrzyma stanie się taki jak on. Wiedział też, że jeśli go odda utraci uczucie Taso, na którym bardzo mu zależało. Zważył notes w dłoni po chwili gładząc jego szorstką okładkę. Dotykiem przypominała...końskie włosie. Lawliet ze zdziwieniem spojrzał na notes. Po chwili podnosząc go i wąchając. Truskawki...Było to bardzo dziwne. Zaraz...czyżby notes dostosowywał się do właściciela wedle jego ulubionych zapachów, materiałów i tym podobnych? Postanowił go przetestować.
-Powąchaj...-powiedział kierując go w stronę dziewczyny. Ona niepewnie przyłożyła notes do nosa.
-Pachnie tak jak zwykle-mruknęła
-Czyli jak?-spytał uważnie się jej przyglądając
-Kwiatami jaśminu tuż po deszczu-powiedziała zdziwiona jego pytaniem-zawsze tak pachniał i pachnieć będzie-rzuciła
-To teraz go pogładź...co czujesz?-spytał
-Bazalt, gładki, śliski bazalt-powiedziała.
-A więc miałem racje-powiedział zadowolony ze swoich badań.-Notatnik pachnie, wygląda i zmienia teksturę zależnie od tego, kto go trzyma.  Mam rację?-spytał zwycięsko-Ja czuje truskawki i końskie włosie, ty jaśmin i bazalt a zapewne ktoś inny poda zupełnie inną odpowiedź...
-Nie mogę tego potwierdzić. My Shinigami nie znamy jeszcze pełnej mocy notatnika. Ale wiemy, że każdy jest inny. Odkryć jego właściwości...to właśnie jest twoje zadanie-powiedziała. Lawliet zrobił zdziwioną minę.
-Co?-spytał zdezorientowany
-To jest to zadanie powierzone ci przez naszego króla. Uznał, że ty jako jedyny zbadasz notatnik nie mordując przy tym połowy ludności swojej planety jak zrobił to Raito-powiedziała.
-A więc będę żył tak długo aż nie odkryje właściwości notatnika?
-Nie...twój czas jest ograniczony a tylko od tego co uda ci się zbadać zależy przyszłość twoja i moja-powiedziała podnosząc się z kanapy.-Proszę nie rób niczego głupiego-powiedziała i odeszłą zostawiając Lawlieta sam na sam z notatnikiem.

Rozdział X

Pożądanie

Rano. Promienie słońca przedzierają się między zasłonami i delikatnie pieszczą twarz Lawlieta. Mężczyzna leniwie otwiera oczy. Dopiero po chwili dostrzega, że przytula Taso. Momentalnie się od niej odsunął tym samym ją budząc. Tego ranka czuł sie znacznie lepiej. Może była to zasługa antybiotyku, który kazała mu zjeść Taso dzisiejszej nocy? Okryty kołdrą leniwie wygramolił się z łóżka. Nie chciał ukazywać swojego ciała dziewczynie. Pochwycił swoje ubranie i ruszył do łazienki aby wziąć prysznic i przy okazji przemyśleć sprawę notatnika. Łazienka na pierwszy rzut oka wydała się dość obszerna. Była to zasługa ogromnego lustra wiszącego nad umywalką. Poza tym nie było w niej nic niezwykłego. Lawliet przyzwyczajony do luksusu niechętnie wszedł do środka przekręcając zamek w drzwiach. Powiesił ubranie na haczyku łącznie ze świeżą bielizną i wszedł pod prysznic. Przekręcił kurek z ciepłą wodą. Wrząca woda wytrysnęła ze słuchawki. Lawliet jęknął i momentalnie odkręcił kurek z zimną wodą. Tak więc wrzątek zmienił się w lodowatą wodę. Po chwili męczenia się z kurkami woda osiągnęła pożądaną temperaturę. Po chwili szyba kabiny prysznicowej zaparowała a Lawliet poczuł się zrelaksowany. Jednak ten stan nie potrwał długo bowiem zaczął rozmyślać o notatniku. Nie wiedział co ma zrobić. Wziąć go? Zniszczyć? A może mu się przyda? Pochłonięty rozmyślaniem chwycił za szampon i zaczął myć swoje czarne kosmyki, które teraz spływały po jego czole i karku.
-Nie wziąłeś sobie ręcznika-usłyszał głos Taso i niemalże zemdlał. Bowiem gdy przetarł szybę ujrzał rozbawioną Taso stojącą obok kabiny.
-Jak...ty...tu...-krzyknął usiłując się czymś zasłonić.
-Jestem Shinigami. Nie muszę wchodzić drzwiami-zaśmiała się i powiesiła ręcznik na haczyku po chwili wychodząc przenikając przez drzwi. Zawstydzony L nie mógł się już odprężyć. Teraz prześladowała go myśl o byciu obserwowanym. Kto wie czy dziewczyna nie ma rentgena w oczach...Skończył swoją kąpiel znacznie szybciej niż zamierzał. Zakręcił kurki i wytarł się ręcznikiem. Założył bieliznę i skierował się do umywalki by wyszczotkować zęby. Gdy skończył założył resztę ubrania i wyszedł z łazienki. Od razu skierował się do kuchni przyciągnięty zapachem świeżo mielonej kawy. Gdy wszedł do kuchni mały stolik pełny był jedzenia. Lawliet zachwycony usiadł na krześle i chwycił filiżankę z kawą.
-Mogę prosić o cukier?-spytał Taso stawiającej na stole talerz ze słodyczami. Po chwili podała mu cukiernice i usiadła naprzeciw niego. Lawliet wrzucił do kawy osiem kostek cukru i nałożył sobie na talerz kawałek ciasta. Już miał go spróbować, lecz gdy spojrzał na Taso zawahał się.
-Nie jesz?-spytał ze zdziwieniem
-Nie muszę. Nasze narządy wewnętrzne ewoluowały na tyle, że nie odczuwamy głodu ani pragnienia.-odpowiedziała
-Ale to nie znaczy, że nie możesz-mruknął odstawiając talerz i filiżankę na stół.-Jeśli ty nie jesz to ja też-zaprotestował-jesteś mi coś winna za podglądanie...-uśmiechnął się. Taso westchnęła i wzięła jabłko leżące w misce z owocami.
-Skoro nalegasz-mruknęła i już miała ugryźć kęs jabłka, gdy Lawliet ją powstrzymał.
-Myślałem o czymś bardziej odżywczym-mruknął i wziął na widelec kawałek swojego ciasta powoli kierując go w stronę ust dziewczyny.-Zamknij oczy. Wtedy będzie lepiej smakować-powiedział. Taso niepewnie zamknęła oczy i lekko rozchyliła usta. Ku jej zdziwieniu poczuła, że jej usta dotykają ciepłych ust Lawlieta. Po chwili Lawliet się odsunął a Taso otworzyła oczy.
-Wybacz...nie powi...-zaczął Lawliet jednak przerwał mu pocałunek Taso. Zamknął oczy. Po chwili jego dłoń znalazła się w jej włosach. Pierwszy raz w życiu doświadczył takiego uczucia...

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział IX

Nienawidzę Gorączki

Lawliet powoli zaczął odzyskiwać świadomość. Co się stało? W pokoju panowała ciemność, a on sam leżał w łóżku z zimnym kompresem na czole. Po chwili dostrzegł Taso śpiącą obok niego. Wyglądała na wyczerpaną. Co się właściwie działo? Lawliet usiłował przypomnieć sobie jakiekolwiek szczegóły...pamiętał, że zemdlał gdy próbował zapisać...notes...Lawliet gwałtownie się podniósł. Był to duży błąd. Poczuł się jakby właśnie przejechała go ciężarówka. Równie gwałtownie ja się podniósł tak gwałtownie spowrotem osunął się na łóżko. Dopiero po chwili zorientował się, że jego ubranie wisi na oparciu krzesła, a on sam jest tylko w samej bieliźnie. CO SIĘ STAŁO?! Mimo jego reakcji Taso się nie zbudziła. Wręcz przeciwnie. Zapadła w jeszcze większy sen. Zawstydzony owinął się kołdrą. Przyjrzał się uważnie dziewczynie przyodzianej w krótką, prześwitującą koszulę nocną. L poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony i ukrył głowę pod kołdrą. CO SIĘ KURCZE STAŁO?!-myślał. Co gorsza niczego co działo się po otrzymaniu notatnika nie pamiętał. Z każdą sekundą czuł się coraz gorzej. Zaczął się dusić więc zmuszony był wystawić głowę ponad kołdrę. Nagle dostrzegł, że Taso już nie śpi tylko uważnie się w niego wpatruje.
-Jak się czujesz?-spytała po chwili.
-Bywało lepiej-powiedział L i pociągnął nosem. Jak on nieznosił mieć kataru...-Chyba coś mi umknęło...-mruknał-ale dlaczego leżę niemalże nagi w łóżku, z kompresem, który powoduje, że mój mózg dostał odmrożeń a ty leżysz obok mnie?-spytał niepewnie
Taso usmiechnęła się i dotknęła jego czoła.
-Gorączka znów ci wzrosła-mruknęła-Jeśli chcesz wiedzieć to śpisz od tygodnia, twoje ubranie było przepocone więc je wyprałam, kompres jest po to, by zbić twoją gorączkę a ja śpię tu bo dali nam jedno łóżko. Comprenez Vous?-spytała poprawiając mu kompres.
Lawliet o nic już nie pytał. Uśmiechnął się tylko i wbił wzrok w sufit.

Rozdział VIII

Pion w grze

Lawliet z przerażeniem spojrzał na przedmiot leżący przed nim.
-C...co to jest?-spytał z przerażeniem. Nie wierzył, że to dzieje się na prawdę.
-Prezent-uśmiechnęła się Taso-pomyślałam, że ci się przyda...
-Jesteś głupia!-przerwał jej L-Naprawde sądzisz, że użyłbym TEGO po tym, co stało się z Raito?
Taso westchnęła głośno i wysunęła dłoń po notatnik
-W takim razie go oddaj-powiedziała. L dopiero teraz dostrzegł, że kurczowo trzyma notatnik w swojej dłoni. Po chwili namysłu podniósł go i przekartkował.
-Pusty?-spytał z lekkim niedowierzaniem
-Owszem. Jeszcze nie używany...-zaśmiała się. Wiedziała, że L jest zbyt zainteresowany przedmiotem by go oddać. Taka była moc notatników. Rzadko kto zrzekał się ich posiadania. Choć sądziła, że Lawliet będzie miał większe opory. Zwłaszcza po tym, co przeżył. L natomiast siedział na kanapie i kartkował notatnik w nadziei, że znajdzie w nim jakieś imię. Ku jego rozczarowaniu znalazł tylko instrukcje obsługi notatnika, która zamieszczona była na pierwszej stronie. Coś mu się przypomniało, więc szybko przekartkował notatnik na ostatnią stronę.
-A zasada trzynastu dni?-spytał z niedowierzaniem
-Co?-parsknęła dziewczyna
-,,Jeśli notatnik zostanie użyty właściciel musi ponownie użyć go w ciągu 13 dni. W przeciwnym razie umrze"-zacytował
Taso zaśmiała się głośno
-Pierwsze słyszę. Nie wiem kto wymyślił taką zasadę ale z całą pewnością był to przekręt.-powiedziała.-Używać możesz go gdzie chcesz i kiedy chcesz. Ale pamiętaj o jednym...
-,,Osoba używająca notatnika po śmierci nie trafia do piekła ani nieba"- ponownie zacytował.-Wiem o tym. Miałem okazje zapoznać się już z instrukcją obsługi notatnika. Nie miałem jedynie okazji przetestowania go...-te ostatnie słowa wyszeptał. Wstydził się swoich zamiarów, ale pokusa wypróbowania notatnika była zbyt wielka. 
-W takim razie go użyj-powiedziała Taso włączając telewizję. W tym momencie ukazywano porwanie autobusu. Po chwili wyświetlono zdjęcie i imię porywacza.-Masz doskonałą okazję-mruknęła podając mu długopis.
L trzęsącą dłonią pochwycił długopis i przyłożył go do kartki notesu. W tej chwili odezwało się jego sumienie. Nie mógł tego zrobić...nie powinien...Zapadła cisza, którą przerywał tylko jego niespokojny oddech. Wpisać czy nie? Przed oczyma stanął mu obraz Raito. TAK czy NIE? Raito spoglądał na niego swoim mrocznym spojrzeniem. TAK? Wyciągnął rękę w jego stronę...NIE? Rozległ się śmiech. WPISAĆ? Śmiech, który niósł się w całym umyśle Lawlieta. NIE WPISAĆ?  Czy jeśli to zrobi to stanie się taki jak on? WPISZ. Przecież ma silniejszą wolę, nie dałby się tak łatwo...NIE WPISUJ. Na czole Lawlieta pojawiły się krople potu. ZRÓB TO...jego oddech przyśpieszył. NIE RÓB TEGO...obraz zaczął się zamazywać. W końcu stracił przytomność...

Rozdział VII

Szachownica

Taso jednak nie odpowiedziała na pytanie chłopca. Zrezygnowany Near wskazał miejsce naprzeciw siebie, a gdy L je zajął chłopak spojrzał mu głęboko w oczy, jakby chcąc sprawdzić, czy mężczyzna siedzący naprzeciwko rzeczywiście jest tym sławnym detektywem L, który rozwiązał w pojedynkę setki nierozwiązywalnych spraw. Zapadła cisza. Obydwoje wpatrywali się w siebie nawzajem jakby chcąc poznać wszystkie sekrety skrywane przez osobę naprzeciwko. Gdy cisza zaczynała stawać się uciążliwa Near zaczął rozmowę jakby nie chcąc pozwolić ciszy trwać nadal. Nie wiedział od czego ma zacząć. W końcu jednak zaczął opowiadać o sprawie Kiry. Lawliet nie komentował ani nie zadawał pytań. Poprostu siedział skulony naprzeciw swojego rozmówcy i uważnie chłonął każde jego słowo, które było na wagę złota. Near lubił takich słuchaczy. To sprawiło, że poczuł się pewniej. Zaczął opowiadać o tym, jak odkrył, że Raito Yagami to naprawdę Kira, o tym, jak członkowie grupy dochodzeniowej w sprawie Kiry poczęli kolejno go podejrzewać, o niezwykłej pomocy Mello, który zapłacił życiem za pokrzyżowanie planu Raito. Przy tym na chwilę zamilkł chcąc jeszcze raz przemyśleć tamtą sprawę. Mello...jego przyjaciel, nieco porywczy...jednak bez jego pomocy by się nie udało. Gdyby nie porwał Takady Raito zapewne by wygrał...Gdy Near ujrzał zdziwioną minę L znów zaczął opowiadać. Zatrzymał się dopiero przy śmierci Raito. Po czym wysunął spod rękawa kawałek kartki poplamionej krwią.
-To była jego ostatnia kartka. Zachowałem ją ze względów osobistych-mruknął.
Lawliet głośno westchnął.
-A co z jego notatnikiem?-spytał po chwili wbijając wzrok w kartkę, którą Near spowrotem wsunął pod rękaw.
-Zniszczyliśmy go. Nie martw się. Upewniliśmy się, że nie będzie nowego Kiry-powiedział Near uśmiechając się na swój dziwny sposób.
-Ja myślę, że Raito to był dopiero początek-powiedział wstając i kierując się w stronę drzwi. Near zdziwiony odprowadził go wzrokiem.
-Jak to początek?-spytał zdziwiony
-Każdy Shinigami ma notes-mruknął
Near się zamyślił a po chwili ponownie zaczął owijać swój biały kosmyk w palcach.
-Czy to znaczy, że wracasz?-nie był zbyt szczęśliwy tym faktem. W końcu udowodnił, że jest godzien tej posady nawet bardziej od L.
-Nie-powiedział-myślę, że spisałeś się lepiej niż ja. I zasługujesz na miano "N"-powiedział i ruszył ciemnym korytarzem
-A co będzie z tobą?-krzyknął zdziwiony jego reakcją
-Ja...jak to zwykle...usunę się w cień i zachowam pełną anonimowość-powiedział. Ruszył hallem do drzwi i w końcu wyszedł na zewnątrz. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Przysparzało mu ono wiele wspomnień, o których nie chciał pamiętać...Ruszył ulewą w stronę mieszkania. Deszcz spływał po jego czarnych włosach i chudej twarzy, by wsiąknąć w wilgotne ubranie. Jednak Lawliet na to nie zwarzał. Od zawsze lubił spacery w deszczu...Nie minęło kilka minut a był już przy drzwiach swojego mieszkania. Przekręcił zimny klucz i wszedł do środka. Ku jemu zdziwieniu Taso już tam była. Uśmiechnęła się do niego i zniknęła w łazience by po chwili zjawić się z puchatym ręcznikiem. Delikatnie wytarła jego twarz i włosy. L ze zdziwieniem sie w nią wpatrywał po chwili uśmiechając się.
-Pójdę się przebrać-mruknął pogodniej niż zwykle. Po chwili wszedł do salonu przebrany w suche ubrania by zasiąść wygodnie na kanapie. Trząsł się z zimna.  Po chwili zaczął kichać i kaszleć. Taso wyciągnęła z szafy czarno-biały koc i troskliwie otuliła nim Lawlieta po chwili przynosząc mu herbatę z cytryną i siadając naprzeciw niemu. L patrzył na nią jak na jakiegoś kosmitę. 
-Nie wiem co zrobiłaś z Taso ale masz mi ją oddać...choć w sumie...-zaśmiał się popijając herbatę. Po chwili jednak zrozumiał dlaczego dziewczyna miała taki dobry humor bowiem położyła na stole notatnik. Okładka czerniła się złowrogo a na niej połyskiwał złoty napis "Desu Noto"...

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział VI

Near

Dyrektor zaprowadził Lawlieta do dość obszernego pomieszczenia. Pokój wypełniony był ekranami komputerów i telewizorów. Na środku pokoju, plecami do drzwi siedział chłopak układający model Nowego Yorku z kostek do gry. L dostrzegł w nim coś znajomego. Chłopak siedział w dokładnie takiej samej pozycji co zwykł on siadać. Jego włosy, mimo iż były białe uczesane były w podobną fryzurę co "nieład" L. I choć Lawliet nie widział jego twarzy mógłby przysiąc, że jest ona podobna do jego. Przeraziła go wizja rozmowy ze swoją młodszą wersją.
-Paniczu-powiedział dyrektor-masz gościa-po tych słowach mężczyzna wyszedł zostawiając ich samych.
-W czym mogę pomóc?-spytał od niechcenia chłopak
-Właściwie to ja chciałem o to zapytać. W końcu zająłeś moje miejsce-powiedział smętnie L i usiadł na podłodze w swojej dziwnej pozie. (Gdyby tego nie zrobił jego umiejętność dedukcji spadła by o 40%). Chłopak gwałtownie się odwrócił, a gdy ujrzał L odskoczył do tyłu wpadając na swoją budowlę, która momentalnie się rozsypała.
-K...kim jesteś?-jęknął chłopak podnosząc się z ziemi. Lawliet dokładnie przyjrzał się jego twarzy. Nie mylił się sądząc, że okaże się ona podobna do jego twarzy, jednak w oczach chłopca dostrzegł coś co go niepokoiło. A mianowicie blask. Taki sam jaki widział w oczach Taso, gdy się obudził. To spojrzenie przyprawiało go o gęsią skórkę.
-Nie poznajesz mnie? To ja L-powiedział uśmiechając się.
-Nie wierzę. L zginął sześć lat temu. W jaki sposób wytłumaczysz to, że jesteś tutaj, skoro wszyscy byliśmy na twoim pogrzebie!-krzyknął oburzony chłopak. 
-Sam nie potrafię tego wytłumaczyć...-zaczął Lawliet, lecz chłopak nie dał mu skończyć.
-Jakim prawem śmiesz podszywać się pod zmarłego! Nie było cię stać na nic oryginalniejszego?-krzyknął całkowicie zapominając o dokładnemu zbadaniu rozmówcy.
-Taso, może ruszysz się i pomożesz mi go uspokoić?-szepnął L do dziewczyny, która bardzo dobrze się bawiła obserwując ich sprzeczkę.
-Skoro nalegasz...-mruknęła i wyciągnęła swój notatnik by po chwili rzucić nim w Neara. Ten zdezorientowany rozejrzał się po pomieszczeniu, a gdy ujrzał Taso niemalże krzyknął.
-Shinigami...-jęknął-a więc jesteś w zmowie z Kirą!-powiedział Near podnosząc z ziemi notatnik.
-Uspokój się mały-powiedziała Taso wyrywając mu z rąk notatnik i chowając go do swojej torby.-Przede wszystkim musisz uwierzyć, że to prawdziwy L.-powiedziała ze stoickim spokojem-Po drugie przyszliśmy bo L potrzebuje twojej pomocy. Nie mogę wszystkiego mu wyjaśnić a zwłaszcza zabierać głos w sprawie Kiry. Ty musisz mu to wyjaśnić jako jego następca. Ale pamiętaj. Obserwuję cię. Jeśli zrobisz choć jeden podejrzany ruch nie zawaham się tego użyć-powiedziała wskazując na swoją torbę. Near pokiwał głową i po chwili uspokoił się. Usiadł na podłodze i zaczął okręcać wokół palca swój biały kosmyk.
-Wytłumacz mi jedno. Jako Shinigami...powinnaś zabijać, nie wskrzeszać...po co to zrobiłaś?

Rozdział V

Żywy Trup

Usłyszawszy słowa Taso L znieruchomiał. Jak to sześć lat? Deszcz padał coraz mocniej. L przemoknięty do suchej nitki zaczął trząść się z zimna. Przynajmniej tak mu się zdawało. W rzeczywistości to, co teraz działo się w jego umyśle było rzeczą nie do opisania. Lawliet dawno nie przeżył takiego szoku. Sześć lat! Przecież wydawało mu się, jakby jego ostatnie wspomnienia wydarzyły się zaledwie wczoraj. Taso widząc jego reakcje posmutniała i podeszła do niego. Po chwili zdjęła swój płaszcz i nałożyła go na ramiona chłopaka. Co dziwne zarówno płaszcz jak i dziewczyna był zupełnie suchy, tak jakby nie upadła na niego ani jedna kropla.
"Shinigami"-uświadomił sobie L. Nie do końca rozumiał jeszcze zasad magi tych stworzeń. Choć teraz wiedział, że mogą stawać się widzialne dla wszystkich ludzi bez konieczności dotknięcia ich notatników i to, że woda nie jest w stanie ich zmoczyć. 
-Wejdźmy do środka-powiedziała dziewczyna-przemokłeś a ja nie chcę, żebyś się rozchorował-mruknęła swym beznamiętnym głosem. L postanowił posłuchać dziewczyny i powoli ruszył w stronę budynku. Minęli stalową bramę, potem niski żywopłot aż w końcu wspięli się po schodach prowadzących do drzwi wejściowych. Gdy stanęli przed wejściem L zdjął z siebie płaszcz i oddał go dziewczynie.
-Dzięki, myślę, że już nie będzie mi potrzebny-powiedział i zapukał do drzwi. Po krótkiej chwili się otworzyły a w progu stanęła niewysoka blondynka. Dziewczyna miała zaledwie dwadzieścia dwa lata. Przyodziana była w jeansy i krótką bluzkę z krótkim rękawkiem. Gdy ujrzała L na jej twarzy wymalował się strach.
-Czy mogę wejść?-spytał. Dziewczyna pobladła. Jednak po chwili wpuściła go do środka. L dostrzegł starego dyrektora ośrodka.
-Witam-powiedział podchodząc do niego-dawno nie mieliśmy okazji się spotkać
Gdy dyrektor go ujrzał zachował się tak samo jak dziewczyna: pobladł a na jego twarzy ukazał się strach.
-A...a...a...allle t...to n..nie m...m...możliwwee....-zająkał-p...przecież pan...n...nie żyje...byłem na pana pogrzebie...-powiedział przerażony
-O naprawdę? Dziękuję. Nie spodziewałem się, że pan przyjdzie-zażartował Lawliet
-Zapewne chce pan rozmawiać z NIM-powiedział dyrektor powoli nabierając kolorów na twarzy. Nadal nie rozumiał jakim cudem osoba, która nie żyje od sześciu lat stoi przed nim a w dodatku pokazuje się w biały dzień.
-NIM?-spytał L nie wiedząc o co chodzi. Po chwili jednak się domyślił. Wybrali jego następcę, który zapewne teraz tutaj jest. Właściwie to dlaczego by z nim nie porozmawiać?-Bardzo chętnie-dodał po krótkim namyśle. Taso nie odzywała się. Stała za plecami L i bacznie obserwowała rozwój sytuacji. Teraz nikt poza L nie mógł jej zobaczyć.
-Jesteś pewny?-szepnęła mu na ucho. L chciał jej odpowiedzieć ale sie powstrzymał. Logiczne było, że teraz tylko on ją widzi i słyszy. Jeśli zaczął by z nią rozmawiać wszyscy obecni umarliby na zawał albo gorzej. 

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział IV

Spacer

-Chodźmy na spacer-oznajmiła Taso jakby od niechcenia. Zaczynało jej się potwornie nudzić a to nie wróżyło niczego dobrego. Lawliet nic nie odrzekł, tylko zeskoczył z kanapy i podszedł do drzwi. Nasunął na bose stopy parę trampek i z niecierpliwością spojrzał na dziewczynę. Taso roześmiała się i ruszyła za nim. Wyszli z mieszkania, którego drzwi starannie zamknęli na klucz. Zeszli odrapaną klatką schodową na parter. Tam przywitał ich owy staruszek, który przed dwudziestoma minutami przyszedł upewnić się, czy wszystko w porządku. Wyszli na podwórze. Tam przywitał ich zimny wiatr. Pogoda znacznie się zmieniła. Teraz niebo przysłaniała gruba warstwa popielatych chmur, które co chwila złowrogo pomrukiwały. Ruszyli posępną ulicą. Nagle zaczął padać deszcz. Lawliet uśmiechnął się. Od zawsze uwielbiał spacery w deszczu, jednak to miejsce wydawało mu się dziwnie znajome. Skręcili w małą uliczkę. 
-Poznajesz?-powiedziała Taso wskazując budynek obok, którego przechodzili. Lawliet podniósł wzrok, a gdy napotkał widok starego, rozpadającego się budynku posmutniał.
-Wammy's House-wymamrotał wbijając wzrok w swoje buty. Teraz dokładnie wiedział, gdzie są, ale dlaczego ona zaprowadziła go akurat tu? L skierował wzrok na twarz dziewczyny.-To tutaj się wychowałem-sprecyzował.

Lawliet siedział na ławce w parku i obserwował gołębie krzątające się u jego stóp. Co chwilę dorzucał im małe kawałki bułki, którą akurat usiłował zjeść. Nagle wszystkie poderwały się do lotu. Lawliet skierował w ich stronę swoje smutne spojrzenie. Znów był sam. Kilka dni temu dotarła do niego wieść, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a że nie zapłacili zaległego czynszu chłopiec musiał opuścić mieszkanie. Pozwolono zabrać mu jedynie kilka drobiazgów takich jak zegarek jego ojca, kilka starych zdjęć i jego ulubionego, pluszowego misia. Teraz pięciolatek siedział na ławce w parku, która od kilku dni służy mu za dom. Pewna kobieta zlitowała się nad nim i dała mu kilka funtów, by mógł zakupić coś do jedzenia. Kupił jedynie bułkę, której i tak nie mógł w siebie wmusić. Nagle obok niego przysiadł się siwy mężczyzna przyodziany w czarny płaszcz. Obdarzył go ciepłym spojrzeniem. Siedzieli obok siebie w milczeniu. Żaden z nich się nie odezwał nie chcąc mącić spokoju drugiego. Po chwili ponownie zaczęły zlatywać się gołębie, tym razem jednak nie chciały podejść bliżej niż dwa metry od ich stóp. L znów posmutniał. Teraz nawet jego "przyjaciele" nie chcą jego towarzystwa. Starzec widząc to uśmiechnął się i wyciągnął z torby woreczek z ziarnem dl ptaków. Włożył do niego rękę i rozsypał ziarno dookoła. Po chwili pojawiła się cała chmara ptaków.
-Trzeba wiedzieć jak je zachęcić-zaśmiał się mężczyzna.-Przykro mi z powodu Twoich rodziców-powiedział. Lawliet otworzył szeroko zdziwione oczy.
-Skąd pan wie?-spytał niepewnie L
Staruszek uśmiechnął się.
-Słyszałem też, że straciłeś dom. Pozwól, że znajdę ci nowy-powiedział wstając z ławki. L przełknął ślinę i podążył za mężczyzną. Ruszyli szarą ulicą, by w końcu zatrzymać się przy wielkiej bramie z napisem ,,Sierociniec Wammy's House"...

-Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś?-spytał po chwili urywając swoje przykre wspomnienia. Nigdy nie lubił swojej przeszłości.
-Wybacz. To nie było celowe. -skłamała.
-Masz rację. już dawno powinienem się tu pojawić-powiedział kierując się w stronę ogromnej bramy.
-Możesz przeżyć lekki szok-powiedziała dziewczyna. L zatrzymał się i spojrzał na nią ze zdziwieniem.-Umarłeś sześć lat temu...

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział III

Odpowiedzi

Im dłużej Lawliet zmuszony był przebywać w towarzystwie dziewczyny tym bardziej nasilała się jego ochota zaczerpnięcia świeżego powietrza. Nigdy nie lubił inwigilacji a zwłaszcza gdy obserwowano każdy jego ruch z niezwykłą dokładnością. Mimo ogromnej chęci wydostania się z szarego pomieszczenia nie wykonał żadnego ruchu. Z ogromną cierpliwością czekał, aż coś się wydarzy. Coś co mogłoby mu pomóc uciec.
-Jesteś niezwykle cichy-odparła dziewczyna ukradkiem na niego zerkając. Mimo, iż nużyło ją jego towarzystwo L wydawał jej się być jedyny w swoim rodzaju. Ona również nie znosiła tej przejmującej ciszy kłębiącej się i napierającej ze wszystkich stron. Lawliet ponownie ułożył się na kanapie. Wydawał się niezainteresowany prowadzeniem rozmowy, jednak to były tylko pozory. Usiłował wybadać swoją towarzyszkę, znaleźć jakiejś jej słabe strony, które w jakiś sposób mogły by mu pomóc wydostać się z klatki, w której bez wątpienia był zamknięty. Kluczem do niej z pewnością była ta dziewczyna, która na jego nieszczęście nie była głupia. Kto wie co kłębiło się w jej mrocznym, przesiąkniętym złem umyśle. To coś wywoływało dreszcze u mężczyzny. Było to coś nieobliczalnego, coś co z pewnością przyczyni się do jego klęski. Czerwone oczy znów wpatrywały się w jego beznamiętną twarz. Teraz cisza stała się jeszcze bardziej nieznośna. Wdzierała się do myśli i narastała z każdą sekundą. L dałby wszystko by w pokoju znalazł się zegar. Jego tykanie przełamywałoby posępne, przesiąknięte ciszą myśli mężczyzny. Nagle rozległo się pukanie do drzwi rozrywające pustkę na kawałki. Ryuuzaki gwałtownie zerwał się z kanapy i podbiegł do drewnianych drzwi. Chwyciwszy za lodowatą klamkę odetchnął z ulgą. Nienawidził gdy nic się nie działo. Z lekkim wahaniem otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się drobny staruszek z siwiejącą czupryną. Gdy ujrzał mężczyznę uśmiechnął się szeroko ukazując swe zmarszczki.
-Witam-zaskrzypiał-chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ani Pan ani Pańska żona się nie odzywacie...-powiedział nadal uśmiechnięty. Ryuuzaki z niedowierzaniem na niego spojrzał. A więc on też ją widzi? Teraz już nic nie miało sensu.
-Wszystko w porządku. Dziękuję za wizytę.-mruknął i zamknął drzwi. Ryuuzaki był człowiekiem, który nie przywykł do dobrych manier. Nigdy nie lubił rozmawiać z ludźmi, ale dzięki temu człowiekowi jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że oszalał.
-Kto to był?-padło z ust dziewczyny podchodzącej do chłopaka.
-Jakiś starzec...chciał sprawdzić czy wszystko w porządku.-mruknął i ponownie ruszył w kierunku kanapy by zająć poprzednie miejsce.
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem. I po chwili zajęła swoje miejsce.
-Nie przedstawiłam się-powiedziała. Wiedziała, że on i tak jej nie słucha, ale nie chciała z tym zwlekać.
-Nie obchodzi mnie jak się nazywasz-ku jej zdziwieniu L zakończył rozmowę nim jeszcze na dobre się rozpoczęła. 
-Jestem Tasonosenshi ale mów mi Taso-powiedziała nie przejmując się mężczyzną.
-Chciałbym powiedzieć, że miło mi, lecz skłamałbym.-rzucił podnosząc się z kanapy. Drażniła go obecność Taso, lecz w głębi serca był pełen podziwu, że tak długo wytrzymała z nim w jednym pomieszczeniu.
-Cała nieprzyjemność po mojej stronie-odparła dziewczyna usiłując naśladować głos Lawliet'a. L poczuł, że się uśmiecha. Powoli zaczął przekonywać się do dziewczyny. 

Rozdział II

Marionetka

Mrok. Ciemność ogarniająca wszystko. Niema nic a zarazem wszystko jest. Spowite ciemnością niby czarną kotarą kłębi się w przestrzeni jak lampart szykujący się do skoku. Nagle powraca świadomość. Ból jest tak potężny. Tak realny. Ciemność przeszywają jasne promienie światła niczym strzały przedzierające się przez lekko uchylone powieki, które momentalnie ponownie się zamykają oślepione przez światło. Minęło kilka sekund nim wróciły wszystkie wspomnienia tamtego popołudnia. Po krótkiej chwili pojawiła się niezmierna ciekawość. Ciężkie niczym ołów powieki powoli podniosły się ku górze. Znów pojawił się promień światła tym razem przynoszący niemiły ból głowy. Po chwili, gdy do mózgu dotarło to, co znajdowało się przed oczami po ciele mężczyzny przebiegł niemiły dreszcz powodujący delikatne ukłucia serca. Oczy. Olbrzymie, czerwone ślepia wpatrujące się w jego twarz niczym oczy drapieżnika obserwującego swoją ofiarę. Było w nich coś czego nigdy nie widział.Od razu zrozumiał, że nie należą do człowieka a do czegoś znacznie gorszego. Szok trwał zaledwie kilka sekund. Po chwili Lawliet otrząsnął się i przyjrzał się dokładnie właścicielowi owych przerażających ślepi. Jasna cera, malinowe usta i kruczoczarne włosy. Tylko tyle był w stanie dostrzec nie odrywając wzroku od szkarłatnych oczu dokładnie obserwujących jego ruchy. Spojrzenie to wydawało się przechodzić przez ubranie, skórę aż do duszy człowieka. Sprawiało wyimaginowany ból porównywalny do tego, który Ryuuzaki czuł podczas ataku serca. 
-Dobrze, że już się obudziłeś-w pomieszczeniu rozległ się miękki, kobiecy głos. L wyrwany ze swoich rozmyślań omal nie runął z kanapy, na której leżał. Po chwili twarz dziewczyny się odsunęła a Ryuuzaki mógł oderwać wzrok od czerwonych ślepi. Powoli podniósł się z miękkiego posłania i usiadł rozglądając się po pomieszczeniu. "Gdzie ja jestem?"-pytał się w myślach usiłując odnaleźć wśród mebli małego pokoju rzecz, którą mógłby kojarzyć. Na próżno lustrował wzrokiem po regale pełnym książek. Na próżno wpatrywał się w mały obraz wiszący na ścianie. Nic nie wydało mu się znajome. Przecież to niemożliwe! Ostatnim jego wspomnieniem była twarz Raito. L nie rozumiał w jaki sposób może znajdować się w nieznanym miejscu skoro zaledwie kilka godzin temu znajdował się w głównej kwaterze organizacji ścigającej Kirę.
-Zapewne masz kilka pytań-padło z ust dziewczyny siadającej na małym fotelu niedaleko kanapy, na której siedział. Nie wyglądała na szczęśliwą faktem, że teraz będzie ją zamęczał masą nieistotnych pytań.
-Gdzie jestem?-Spytał L uważając to pytanie za najsłuszniejsze w tym momencie.
-Wynajęłam ci pokój w hotelu. Oczywiście będziesz musiał sam za niego zapłacić. My Shinigami nie mamy pieniędzy.-rzuciła wpatrując się w okno.
Shinigami. No tak. To było takie oczywiste. Ale co ona tu robi? Co najciekawsze co ON tu robi? Był pewny, że umarł, ba! cały świat był tego pewny! Jeśli o to nie zapyta może już nigdy nie będzie miał okazji się tego dowiedzieć.
-Może to głupio zabrzmi...ale...czy ja nie umarłem?-spytał podążając za jej spojrzeniem. Za oknem, w które się wpatrywała zieleniła się potężna korona drzewa przysłaniająca nieskończony błękit nieba.
-Owszem. Ale dzięki nam znów żyjesz. Słuchaj-mruknęła ponownie wbijając w niego swój przeszywający niczym sztylet wzrok-prawdopodobnie przez jakiś czas będziemy na siebie skazani. Znaczy dopóki nie zrobisz tego, czego oczekuje mój władca. Ale tego dowiesz się w swoim czasie. Na razie żyj, baw się. Możesz zrobić wszystko...-powiedziała znudzona i ponownie wbiła wzrok w liście lekko kołysane przez wiatr. Do L powoli zaczęło dochodzić to co powiedziała dziewczyna. O jego czaszkę uderzało kolejne pytanie. Co będzie musiał zrobić? Ryuuzaki wiedział, że nieprędko pozna odpowiedź na to pytanie.

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział I

Śmierć

Ostatnie co ujrzał to uśmiech. Uśmiech, którego nigdy nie widział. Było w nim tyle nienawiści. Po chwili powoli zamknął oczy czując się jakby jego serce miało zaraz eksplodować. W jego głowie brzmiał cichy chichot. Rozpoznał go. Wiedział, że się nie mylił, żałował, że nie mógł znaleźć dowodów...ten cholerny śmiech rozchodzący się w jego czaszce. Czy to mu się tylko zdawało? Zaczęło się robić zimno, serce spowalniało a Ryuuzaki zaczynał drętwieć. Po chwili jego serce odmówiło posłuszeństwa. Skurcze ustały, oddech również. Czy to wszystko miało sens? Czy całe życie miało sens? Tyle rozwiązanych spraw, tyle ocalonych, tyle dobra...a teraz nawet nikt nie dowie się, że odszedł. Że już nie wróci. Teraz świat zdany jest sam na siebie. Jedyna osoba zdolna powstrzymać Kirę nie żyje. Nie żyje? Te dwa słowa rozpływają się razem z łzami na lodowatej podłodze. Nie...to Ryuuzaki jest taki zimny. Przez chwilę wydaje się jakby czas na chwilę się zatrzymał tak jak jego serce, które niegdyś nieustannie biło spokojnym rytmem. Serce. Serce, które jako jedyne "ukazywało" emocje, które tłumiły usta.  Usta. Usta niegdyś roześmiane teraz zaciśnięte, martwe.
 Wszystko co działo się potem było przytłumione szokiem i rozpaczą. Czy on naprawdę odszedł?
-Nie...to nie możliwe...-wyrwał się trzęsący głos z ust jednego z policjantów. Każdy chciał to powiedzieć. On nie żyje. Jedyna nadzieja świata nie żyje. Czy to nie ostrzeżenie? Czy to nie znaczy, że wszyscy obecni mogą podzielić los nieszczęśnika? Nikt jednak o to nie dba. Schuichi Aizawa jako drugi podbiegł do swojego dowódcy. Pierwszym był ten, którego Ryuuzaki traktował jako przyjaciela. Czy jednak słusznie? Nie. Nie powinien był tego robić. Ten, którego zwał przyjacielem sam przyczynił się do jego śmierci. Morderca. Słowo to rozbrzmiewało w jego głowie. Miano to idealnie do pasowało. Po chwili jednak ku zdziwieniu wszystkich obecnych z piersi Rait'a wyrwał się krzyk. Krzyk zawierający rozpacz. Dlaczego? W końcu chciał takiego obrotu spraw. Czyżby jednak zrozumiał swój błąd? Cóż to? Teraz na jego twarzy maluje się delikatny uśmieszek, lekko dostrzegalny lecz prawdziwy. 
-Gdzie jesteś!-Krzyknął w przestrzeń. Dobrze wiedział czego szukał. W napływie nagłej złości zaczął przetrząsać korytarze. Czego szukasz Raito? Jego kroki niosą się echem po pustych korytarzach. Czego szukasz? Oddech przyśpiesza, serce bije szybciej. Dokąd idziesz? Nagle kroki milkną. Mężczyzna zatrzymuje się niedaleko...no właśnie czego? Trzy metry od czubka nosa jego czarnego, skórzanego buta znajduje się spora ilość srebrzystego piasku. Znalazł. Znalazł to czego szukał. Na samym środku czerni się okładka notesu. Raito nie potrafi powstrzymać szaleńczego napadu śmiechu. Tak. Teraz nic go nie powstrzyma. Zwycięsko podniósł z ziemi notes i starł z niego resztki piasku. Przejrzał jego zawartość i ukrył go pod swoją koszulą. Wszystko układało się tak jak zaplanował. Udało mu się pozbyć dwóch przeszkód za jednym zamachem. Rem - jedyny Shinigami, który mógłby mu zaszkodzić zginął. Ten sam los podzielił również L. Teraz już nikt mu nie przeszkodzi w jego okrutnym planie. Reszta zespołu jest słaba. Każdy mógłby nimi manipulować. Zwycięstwo. Raito ponownie zaczął się śmiać. Już niedługo świat zmieni się nie do poznania....

sobota, 18 stycznia 2014

Death Note

Death Note: How To Use It

  1. Człowiek, którego imię zostanie wpisane w tym notatniku umrze.
  2. Notatnik zadziała tylko wtedy, gdy osoba zapisująca będzie mieć przed oczami twarz tej ofiary. W ten sposób nie zostaną pomylone osoby o tym samym imieniu.
  3. Osoba umrze w sposób jaki opiszesz w ciągu 40 sekund od zapisania jej imienia. Jeśli przyczyna nie zostanie sprecyzowana osoba umrze na zawał serca. Po podaniu przyczyny śmierci szczegóły powinny zostać napisane w ciągu 6 minut 40 sekund.
  4. Przyrządem do pisania może być wszystko (kosmetyki, krew itp.) co zostawia wyraźne ślady liter na papierze.
  5. Przyczynę i szczegóły śmierci ofiary mogą zostać spisane prędzej niż jej imię. Imię należy uzupełnić nie później niż do 19 dni od wpisania przyczyny.
  6. Pojedyncza strona wyrwana z notesu, lub nawet jej skrawek ma moc całego notesu.
  7. Człowiek, który dotknął notesu może widzieć i słyszeć Shinigami nawet jeśli nie jest właścicielem notesu.
  8. Jeśli imię osoby zostało napisane śmierć jest nieunikniona.
  9. Nawet człowiek nie będą cy właścicielem notesu może użyć jego mocy.
  10. Jeśli notes zginie lub zostanie skradziony prawo do niego znika po 490 dniach.
  11. Właściciel notesu może dokonać wymiany oczu Shinigami za połowę pozostałego życia.
  12. Osoba używająca notesu nie idzie do nieba ani do piekła.
  13. Jeśli to samo imię zostanie napisane w dwóch notesach zadziała ten, w którym pierwsze pojawiło się imię niezależnie od czasu zgonu.
  14. Człowiek posiadający oczy Shinigami może ujrzeć imię i pozostałą długość życia człowieka, na którego patrzy.
  15. Jeśli człowiek straci notes nie będzie już widział ani słyszał Shinigami.
  16. Jeśli właściciel notesu cztery razy pomyli się , zapisując imię ofiary, ta nie zginie. Jednak jeśli pomylił się umyślnie właściciel notesu zginie. Osoba, której imię zostanie z premedytacją zapisane cztery razy nie będzie mogła zostać zabita przy pomocy Notesu Śmierci.
  17. Okładka notesu jest traktowana jako strona.
  18. Shinigami nie może zdradzić imienia ani długości życia innego człowieka właścicielowi notesu. W ten sposób uniknie się mieszania w sprawy ludzi.
  19. Shinigami nie może zostać zabity ciosem w serce lub głowę. Istnieje inny sposób zabicia Shinigami ale często sami Shinigami o tym nie wiedzą.
  20. Gdy wyrzeknie się notesu traci się wszystkie wspomnienia z nim związane. Wspomnienia powrócą jeżeli właściciel dotknie notesu.

Postacie

BĘDĘ UZUPEŁNIAĆ W MIARĘ POJAWIENIA SIĘ NOWYCH POSTACI


Postacie główne


Lawliet Lawsford -główny bohater opowiadania. Nie wiele wiemy o jego przeszłości poza tym, że wychował się w sierocińcu Wammy's House założonym przez Watariego. Sierociniec ten przeznaczony był dla niezwykle zdolnych dzieci.
Lawliet szybko okazał się być bardzo inteligentny. Gdy dorósł szybko został najlepszym na świecie detektywem o pseudonimie L, Eraldo Coil oraz Deneuve. Woli jak mówi się do niego Ryuuzaki. L ma czarne włosy, podkrążone oczy oraz jest szczupły. Jego wygląd jest niedbały – bohater nie przykłada zbytniej wagi do swojego stroju. Nosi jasnoniebieskie jeansy i białą, rozciągniętą bluzkę z długimi rękawami. Zazwyczaj chodzi boso, buty zakłada tylko, gdy musi. Posiada ekscentryczne nawyki, takie jak: siedzenie w dziwny sposób (jak twierdzi: „inaczej jego zdolność dedukcji zostałaby zredukowana o 40%”), ciągłe spożywanie słodyczy i przesadnie słodzonych napojów (ponieważ mózg zużywa więcej kalorii niż jakakolwiek inna część ludzkiego ciała i jest narażony na niedowagę) oraz trzymanie rzeczy w osobliwy sposób.
Bohater posiada niesamowitą zdolność percepcji, co sprawia, że każda kryminalna zagadka jest dla niego niezwykle przejrzysta. W mandze bohater jest przedstawiony jako „super detektyw” i „siła sprawiedliwości”.
Prowadząc sprawę Kiry, dzięki swemu talentowi szybko dochodzi do wniosku, że jest nim Light Yagami. Od momentu, w którym postawił swą tezę, próbował nieustannie znaleźć dowody. Aby dowieść swych teorii zapisuje się na ten sam uniwersytet co Light, używając pseudonimu „Hideki Ryuuga”. Z drugiej strony, grupie dochodzeniowej w sprawie Kiry, przedstawił się jako „Ryuuzaki”.
Nawet, gdy L nie posiada żadnych dowodów na powiązania Lighta z Kirą, nie zmienia swych podejrzeń z nim związanych. Gdy Light zrzeka się posiadania Death Note (co jest równoznaczne z utratą wszelkich wspomnień dotyczących notesu), nie potrafi oczyścić się z zarzutów w oczach L.
L umiera po wpisaniu jego imienia do Death Note przez Rem, jednak po krótkim czasie "ożywa" za sprawą króla Shinigami, który za dobrze się bawił by pozwolić mu umrzeć.



Tasōnosenshi ( jap. 多相の戦士)- Shinigami wysłana na Ziemię pod postacią człowieka by chronić L. Przekazuje mu swój Death Note i mimo iż nie powinna się wtrącać często mu pomaga. Na początku jest wrogo nastawiona do mężczyzny, jednak wkrótce się do niego przekonuje. Jest niezadowolona z faktu, że to ona musi niańczyć Ryuuzakiego.
 Jako Shinigami jest dość niezwykła bowiem potrafi zmienić swój wygląd. Podobają jej się ziemskie zwyczaje.  A zwłaszcza muzyka i motoryzacja. Gdy czegoś chce jest w stanie zrobić wszystko by to osiągnąć. Zwykle jest zimna i mało rozmowna, chyba że chodzi o coś co ją interesuje. Nie lubi się wtrącać jednak zdarza jej się dzielić swoimi uwagami i spostrzeżeniami. 
Lubi słodycze. Często podkrada je Ryuuzakiemu co jest powodem ich sprzeczek. Nienawidzi usługiwać co L często wykorzystuje by ją zdenerwować. Bowiem gdy jest zła wyciąga swój Death Note i zapisuje w nim imiona ludzi ot tak dla zabawy. 

Taso często nosi koronkowe sukienki, które bardzo wyróżniają się z tłumu. Lubi być w centrum uwagi dlatego też sama zajmuje się szyciem swoich strojów. Nosi mnóstwo biżuterii, która ma podkreślać czerwony kolor jej oczu. W świecie ludzi nigdy nie przybrała swojej prawdziwej postaci. Nawet Ryuuzaki nie wie jak wygląda naprawdę.
W świecie Shinigami postrzegana była jako "łowca" dzięki swoim niezwykłym zdolnościom tropicielskim. Potrafi zastawiać dobre pułapki co często się przydaje. 


Postacie Poboczne


Raito Yagami-( znany także jako Kira) Genialny, lecz znudzony światem osiemnastolatek. Pilny student uważany za najzdolniejszą osobę w całej Japoni. Przez przypadek odnalazł Death Note, gdy odkrył jego moc bez skrupułów wciela swój chory plan w życie. A mianowicie postanawia oczyścić świat ze zła zabijając przestępców za pomocą notatnika i stworzyć świat, w którym będzie panować jako bóg sprawiedliwości - Kira (taki pseudonim nadano mu w mediach od ang. słowa Killer czyli zabójca) szybko jednak łamie swoją zasadę o nie krzywdzeniu dobrych ludzi  i z zimną krwią morduje każdego, kto choć by się na niego krzywo popatrzy. Rzadko zdarza mu się mówić prawdę. Nienawidzi przegrywać. Potrafi manipulować ludźmi, tak by robili wszystko co im każe. Usiłuje poznać wszystkie właściwości notatnika poprzez przeprowadzanie testów (przeważnie na więźniach). Nienawidzi Lawlieta i za wszelką cenę usiłuje poznać jego prawdziwe imię by móc go zabić, co z resztą mu się udaje. Po śmierci L bardzo szybko owija sobie policje wokół palca, manipuluje Amerykański Rząd i armię. Jego Shinigami to Ryuk, którego bawi zachowanie Raito. Nie dostrzega tego, że często on również bywa manipulowany przez chłopaka, który nie waha się go szantażować.



Shuichi Aizawa-Jeden z członków grupy dochodzeniowej w sprawie Kiry. Opuszcza grupę z powodu L, który go denerwował. Wraca przed śmiercią Lawlieta i jest jedną z osób, które podejrzewają to, że Raito to Kira. Prowadzi własne dochodzenie i usiłuje znaleźć dowody potwierdzające tą tezę. 






Nate River-znany również jako Near i "N". Wychowanek Wammy's House. Z wyglądu i zachowania Nate podobny jest do L,jednak jego niezmierną miłość do słodyczy zastępuje miłość do gier i zabawek. Godnie zastąpił L. Ostatecznie to on "łapie" Kirę.