czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział VII

Szachownica

Taso jednak nie odpowiedziała na pytanie chłopca. Zrezygnowany Near wskazał miejsce naprzeciw siebie, a gdy L je zajął chłopak spojrzał mu głęboko w oczy, jakby chcąc sprawdzić, czy mężczyzna siedzący naprzeciwko rzeczywiście jest tym sławnym detektywem L, który rozwiązał w pojedynkę setki nierozwiązywalnych spraw. Zapadła cisza. Obydwoje wpatrywali się w siebie nawzajem jakby chcąc poznać wszystkie sekrety skrywane przez osobę naprzeciwko. Gdy cisza zaczynała stawać się uciążliwa Near zaczął rozmowę jakby nie chcąc pozwolić ciszy trwać nadal. Nie wiedział od czego ma zacząć. W końcu jednak zaczął opowiadać o sprawie Kiry. Lawliet nie komentował ani nie zadawał pytań. Poprostu siedział skulony naprzeciw swojego rozmówcy i uważnie chłonął każde jego słowo, które było na wagę złota. Near lubił takich słuchaczy. To sprawiło, że poczuł się pewniej. Zaczął opowiadać o tym, jak odkrył, że Raito Yagami to naprawdę Kira, o tym, jak członkowie grupy dochodzeniowej w sprawie Kiry poczęli kolejno go podejrzewać, o niezwykłej pomocy Mello, który zapłacił życiem za pokrzyżowanie planu Raito. Przy tym na chwilę zamilkł chcąc jeszcze raz przemyśleć tamtą sprawę. Mello...jego przyjaciel, nieco porywczy...jednak bez jego pomocy by się nie udało. Gdyby nie porwał Takady Raito zapewne by wygrał...Gdy Near ujrzał zdziwioną minę L znów zaczął opowiadać. Zatrzymał się dopiero przy śmierci Raito. Po czym wysunął spod rękawa kawałek kartki poplamionej krwią.
-To była jego ostatnia kartka. Zachowałem ją ze względów osobistych-mruknął.
Lawliet głośno westchnął.
-A co z jego notatnikiem?-spytał po chwili wbijając wzrok w kartkę, którą Near spowrotem wsunął pod rękaw.
-Zniszczyliśmy go. Nie martw się. Upewniliśmy się, że nie będzie nowego Kiry-powiedział Near uśmiechając się na swój dziwny sposób.
-Ja myślę, że Raito to był dopiero początek-powiedział wstając i kierując się w stronę drzwi. Near zdziwiony odprowadził go wzrokiem.
-Jak to początek?-spytał zdziwiony
-Każdy Shinigami ma notes-mruknął
Near się zamyślił a po chwili ponownie zaczął owijać swój biały kosmyk w palcach.
-Czy to znaczy, że wracasz?-nie był zbyt szczęśliwy tym faktem. W końcu udowodnił, że jest godzien tej posady nawet bardziej od L.
-Nie-powiedział-myślę, że spisałeś się lepiej niż ja. I zasługujesz na miano "N"-powiedział i ruszył ciemnym korytarzem
-A co będzie z tobą?-krzyknął zdziwiony jego reakcją
-Ja...jak to zwykle...usunę się w cień i zachowam pełną anonimowość-powiedział. Ruszył hallem do drzwi i w końcu wyszedł na zewnątrz. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Przysparzało mu ono wiele wspomnień, o których nie chciał pamiętać...Ruszył ulewą w stronę mieszkania. Deszcz spływał po jego czarnych włosach i chudej twarzy, by wsiąknąć w wilgotne ubranie. Jednak Lawliet na to nie zwarzał. Od zawsze lubił spacery w deszczu...Nie minęło kilka minut a był już przy drzwiach swojego mieszkania. Przekręcił zimny klucz i wszedł do środka. Ku jemu zdziwieniu Taso już tam była. Uśmiechnęła się do niego i zniknęła w łazience by po chwili zjawić się z puchatym ręcznikiem. Delikatnie wytarła jego twarz i włosy. L ze zdziwieniem sie w nią wpatrywał po chwili uśmiechając się.
-Pójdę się przebrać-mruknął pogodniej niż zwykle. Po chwili wszedł do salonu przebrany w suche ubrania by zasiąść wygodnie na kanapie. Trząsł się z zimna.  Po chwili zaczął kichać i kaszleć. Taso wyciągnęła z szafy czarno-biały koc i troskliwie otuliła nim Lawlieta po chwili przynosząc mu herbatę z cytryną i siadając naprzeciw niemu. L patrzył na nią jak na jakiegoś kosmitę. 
-Nie wiem co zrobiłaś z Taso ale masz mi ją oddać...choć w sumie...-zaśmiał się popijając herbatę. Po chwili jednak zrozumiał dlaczego dziewczyna miała taki dobry humor bowiem położyła na stole notatnik. Okładka czerniła się złowrogo a na niej połyskiwał złoty napis "Desu Noto"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz