środa, 22 stycznia 2014

Rozdział V

Żywy Trup

Usłyszawszy słowa Taso L znieruchomiał. Jak to sześć lat? Deszcz padał coraz mocniej. L przemoknięty do suchej nitki zaczął trząść się z zimna. Przynajmniej tak mu się zdawało. W rzeczywistości to, co teraz działo się w jego umyśle było rzeczą nie do opisania. Lawliet dawno nie przeżył takiego szoku. Sześć lat! Przecież wydawało mu się, jakby jego ostatnie wspomnienia wydarzyły się zaledwie wczoraj. Taso widząc jego reakcje posmutniała i podeszła do niego. Po chwili zdjęła swój płaszcz i nałożyła go na ramiona chłopaka. Co dziwne zarówno płaszcz jak i dziewczyna był zupełnie suchy, tak jakby nie upadła na niego ani jedna kropla.
"Shinigami"-uświadomił sobie L. Nie do końca rozumiał jeszcze zasad magi tych stworzeń. Choć teraz wiedział, że mogą stawać się widzialne dla wszystkich ludzi bez konieczności dotknięcia ich notatników i to, że woda nie jest w stanie ich zmoczyć. 
-Wejdźmy do środka-powiedziała dziewczyna-przemokłeś a ja nie chcę, żebyś się rozchorował-mruknęła swym beznamiętnym głosem. L postanowił posłuchać dziewczyny i powoli ruszył w stronę budynku. Minęli stalową bramę, potem niski żywopłot aż w końcu wspięli się po schodach prowadzących do drzwi wejściowych. Gdy stanęli przed wejściem L zdjął z siebie płaszcz i oddał go dziewczynie.
-Dzięki, myślę, że już nie będzie mi potrzebny-powiedział i zapukał do drzwi. Po krótkiej chwili się otworzyły a w progu stanęła niewysoka blondynka. Dziewczyna miała zaledwie dwadzieścia dwa lata. Przyodziana była w jeansy i krótką bluzkę z krótkim rękawkiem. Gdy ujrzała L na jej twarzy wymalował się strach.
-Czy mogę wejść?-spytał. Dziewczyna pobladła. Jednak po chwili wpuściła go do środka. L dostrzegł starego dyrektora ośrodka.
-Witam-powiedział podchodząc do niego-dawno nie mieliśmy okazji się spotkać
Gdy dyrektor go ujrzał zachował się tak samo jak dziewczyna: pobladł a na jego twarzy ukazał się strach.
-A...a...a...allle t...to n..nie m...m...możliwwee....-zająkał-p...przecież pan...n...nie żyje...byłem na pana pogrzebie...-powiedział przerażony
-O naprawdę? Dziękuję. Nie spodziewałem się, że pan przyjdzie-zażartował Lawliet
-Zapewne chce pan rozmawiać z NIM-powiedział dyrektor powoli nabierając kolorów na twarzy. Nadal nie rozumiał jakim cudem osoba, która nie żyje od sześciu lat stoi przed nim a w dodatku pokazuje się w biały dzień.
-NIM?-spytał L nie wiedząc o co chodzi. Po chwili jednak się domyślił. Wybrali jego następcę, który zapewne teraz tutaj jest. Właściwie to dlaczego by z nim nie porozmawiać?-Bardzo chętnie-dodał po krótkim namyśle. Taso nie odzywała się. Stała za plecami L i bacznie obserwowała rozwój sytuacji. Teraz nikt poza L nie mógł jej zobaczyć.
-Jesteś pewny?-szepnęła mu na ucho. L chciał jej odpowiedzieć ale sie powstrzymał. Logiczne było, że teraz tylko on ją widzi i słyszy. Jeśli zaczął by z nią rozmawiać wszyscy obecni umarliby na zawał albo gorzej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz