środa, 22 stycznia 2014

Rozdział VI

Near

Dyrektor zaprowadził Lawlieta do dość obszernego pomieszczenia. Pokój wypełniony był ekranami komputerów i telewizorów. Na środku pokoju, plecami do drzwi siedział chłopak układający model Nowego Yorku z kostek do gry. L dostrzegł w nim coś znajomego. Chłopak siedział w dokładnie takiej samej pozycji co zwykł on siadać. Jego włosy, mimo iż były białe uczesane były w podobną fryzurę co "nieład" L. I choć Lawliet nie widział jego twarzy mógłby przysiąc, że jest ona podobna do jego. Przeraziła go wizja rozmowy ze swoją młodszą wersją.
-Paniczu-powiedział dyrektor-masz gościa-po tych słowach mężczyzna wyszedł zostawiając ich samych.
-W czym mogę pomóc?-spytał od niechcenia chłopak
-Właściwie to ja chciałem o to zapytać. W końcu zająłeś moje miejsce-powiedział smętnie L i usiadł na podłodze w swojej dziwnej pozie. (Gdyby tego nie zrobił jego umiejętność dedukcji spadła by o 40%). Chłopak gwałtownie się odwrócił, a gdy ujrzał L odskoczył do tyłu wpadając na swoją budowlę, która momentalnie się rozsypała.
-K...kim jesteś?-jęknął chłopak podnosząc się z ziemi. Lawliet dokładnie przyjrzał się jego twarzy. Nie mylił się sądząc, że okaże się ona podobna do jego twarzy, jednak w oczach chłopca dostrzegł coś co go niepokoiło. A mianowicie blask. Taki sam jaki widział w oczach Taso, gdy się obudził. To spojrzenie przyprawiało go o gęsią skórkę.
-Nie poznajesz mnie? To ja L-powiedział uśmiechając się.
-Nie wierzę. L zginął sześć lat temu. W jaki sposób wytłumaczysz to, że jesteś tutaj, skoro wszyscy byliśmy na twoim pogrzebie!-krzyknął oburzony chłopak. 
-Sam nie potrafię tego wytłumaczyć...-zaczął Lawliet, lecz chłopak nie dał mu skończyć.
-Jakim prawem śmiesz podszywać się pod zmarłego! Nie było cię stać na nic oryginalniejszego?-krzyknął całkowicie zapominając o dokładnemu zbadaniu rozmówcy.
-Taso, może ruszysz się i pomożesz mi go uspokoić?-szepnął L do dziewczyny, która bardzo dobrze się bawiła obserwując ich sprzeczkę.
-Skoro nalegasz...-mruknęła i wyciągnęła swój notatnik by po chwili rzucić nim w Neara. Ten zdezorientowany rozejrzał się po pomieszczeniu, a gdy ujrzał Taso niemalże krzyknął.
-Shinigami...-jęknął-a więc jesteś w zmowie z Kirą!-powiedział Near podnosząc z ziemi notatnik.
-Uspokój się mały-powiedziała Taso wyrywając mu z rąk notatnik i chowając go do swojej torby.-Przede wszystkim musisz uwierzyć, że to prawdziwy L.-powiedziała ze stoickim spokojem-Po drugie przyszliśmy bo L potrzebuje twojej pomocy. Nie mogę wszystkiego mu wyjaśnić a zwłaszcza zabierać głos w sprawie Kiry. Ty musisz mu to wyjaśnić jako jego następca. Ale pamiętaj. Obserwuję cię. Jeśli zrobisz choć jeden podejrzany ruch nie zawaham się tego użyć-powiedziała wskazując na swoją torbę. Near pokiwał głową i po chwili uspokoił się. Usiadł na podłodze i zaczął okręcać wokół palca swój biały kosmyk.
-Wytłumacz mi jedno. Jako Shinigami...powinnaś zabijać, nie wskrzeszać...po co to zrobiłaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz