poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział II

Marionetka

Mrok. Ciemność ogarniająca wszystko. Niema nic a zarazem wszystko jest. Spowite ciemnością niby czarną kotarą kłębi się w przestrzeni jak lampart szykujący się do skoku. Nagle powraca świadomość. Ból jest tak potężny. Tak realny. Ciemność przeszywają jasne promienie światła niczym strzały przedzierające się przez lekko uchylone powieki, które momentalnie ponownie się zamykają oślepione przez światło. Minęło kilka sekund nim wróciły wszystkie wspomnienia tamtego popołudnia. Po krótkiej chwili pojawiła się niezmierna ciekawość. Ciężkie niczym ołów powieki powoli podniosły się ku górze. Znów pojawił się promień światła tym razem przynoszący niemiły ból głowy. Po chwili, gdy do mózgu dotarło to, co znajdowało się przed oczami po ciele mężczyzny przebiegł niemiły dreszcz powodujący delikatne ukłucia serca. Oczy. Olbrzymie, czerwone ślepia wpatrujące się w jego twarz niczym oczy drapieżnika obserwującego swoją ofiarę. Było w nich coś czego nigdy nie widział.Od razu zrozumiał, że nie należą do człowieka a do czegoś znacznie gorszego. Szok trwał zaledwie kilka sekund. Po chwili Lawliet otrząsnął się i przyjrzał się dokładnie właścicielowi owych przerażających ślepi. Jasna cera, malinowe usta i kruczoczarne włosy. Tylko tyle był w stanie dostrzec nie odrywając wzroku od szkarłatnych oczu dokładnie obserwujących jego ruchy. Spojrzenie to wydawało się przechodzić przez ubranie, skórę aż do duszy człowieka. Sprawiało wyimaginowany ból porównywalny do tego, który Ryuuzaki czuł podczas ataku serca. 
-Dobrze, że już się obudziłeś-w pomieszczeniu rozległ się miękki, kobiecy głos. L wyrwany ze swoich rozmyślań omal nie runął z kanapy, na której leżał. Po chwili twarz dziewczyny się odsunęła a Ryuuzaki mógł oderwać wzrok od czerwonych ślepi. Powoli podniósł się z miękkiego posłania i usiadł rozglądając się po pomieszczeniu. "Gdzie ja jestem?"-pytał się w myślach usiłując odnaleźć wśród mebli małego pokoju rzecz, którą mógłby kojarzyć. Na próżno lustrował wzrokiem po regale pełnym książek. Na próżno wpatrywał się w mały obraz wiszący na ścianie. Nic nie wydało mu się znajome. Przecież to niemożliwe! Ostatnim jego wspomnieniem była twarz Raito. L nie rozumiał w jaki sposób może znajdować się w nieznanym miejscu skoro zaledwie kilka godzin temu znajdował się w głównej kwaterze organizacji ścigającej Kirę.
-Zapewne masz kilka pytań-padło z ust dziewczyny siadającej na małym fotelu niedaleko kanapy, na której siedział. Nie wyglądała na szczęśliwą faktem, że teraz będzie ją zamęczał masą nieistotnych pytań.
-Gdzie jestem?-Spytał L uważając to pytanie za najsłuszniejsze w tym momencie.
-Wynajęłam ci pokój w hotelu. Oczywiście będziesz musiał sam za niego zapłacić. My Shinigami nie mamy pieniędzy.-rzuciła wpatrując się w okno.
Shinigami. No tak. To było takie oczywiste. Ale co ona tu robi? Co najciekawsze co ON tu robi? Był pewny, że umarł, ba! cały świat był tego pewny! Jeśli o to nie zapyta może już nigdy nie będzie miał okazji się tego dowiedzieć.
-Może to głupio zabrzmi...ale...czy ja nie umarłem?-spytał podążając za jej spojrzeniem. Za oknem, w które się wpatrywała zieleniła się potężna korona drzewa przysłaniająca nieskończony błękit nieba.
-Owszem. Ale dzięki nam znów żyjesz. Słuchaj-mruknęła ponownie wbijając w niego swój przeszywający niczym sztylet wzrok-prawdopodobnie przez jakiś czas będziemy na siebie skazani. Znaczy dopóki nie zrobisz tego, czego oczekuje mój władca. Ale tego dowiesz się w swoim czasie. Na razie żyj, baw się. Możesz zrobić wszystko...-powiedziała znudzona i ponownie wbiła wzrok w liście lekko kołysane przez wiatr. Do L powoli zaczęło dochodzić to co powiedziała dziewczyna. O jego czaszkę uderzało kolejne pytanie. Co będzie musiał zrobić? Ryuuzaki wiedział, że nieprędko pozna odpowiedź na to pytanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz