poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział III

Odpowiedzi

Im dłużej Lawliet zmuszony był przebywać w towarzystwie dziewczyny tym bardziej nasilała się jego ochota zaczerpnięcia świeżego powietrza. Nigdy nie lubił inwigilacji a zwłaszcza gdy obserwowano każdy jego ruch z niezwykłą dokładnością. Mimo ogromnej chęci wydostania się z szarego pomieszczenia nie wykonał żadnego ruchu. Z ogromną cierpliwością czekał, aż coś się wydarzy. Coś co mogłoby mu pomóc uciec.
-Jesteś niezwykle cichy-odparła dziewczyna ukradkiem na niego zerkając. Mimo, iż nużyło ją jego towarzystwo L wydawał jej się być jedyny w swoim rodzaju. Ona również nie znosiła tej przejmującej ciszy kłębiącej się i napierającej ze wszystkich stron. Lawliet ponownie ułożył się na kanapie. Wydawał się niezainteresowany prowadzeniem rozmowy, jednak to były tylko pozory. Usiłował wybadać swoją towarzyszkę, znaleźć jakiejś jej słabe strony, które w jakiś sposób mogły by mu pomóc wydostać się z klatki, w której bez wątpienia był zamknięty. Kluczem do niej z pewnością była ta dziewczyna, która na jego nieszczęście nie była głupia. Kto wie co kłębiło się w jej mrocznym, przesiąkniętym złem umyśle. To coś wywoływało dreszcze u mężczyzny. Było to coś nieobliczalnego, coś co z pewnością przyczyni się do jego klęski. Czerwone oczy znów wpatrywały się w jego beznamiętną twarz. Teraz cisza stała się jeszcze bardziej nieznośna. Wdzierała się do myśli i narastała z każdą sekundą. L dałby wszystko by w pokoju znalazł się zegar. Jego tykanie przełamywałoby posępne, przesiąknięte ciszą myśli mężczyzny. Nagle rozległo się pukanie do drzwi rozrywające pustkę na kawałki. Ryuuzaki gwałtownie zerwał się z kanapy i podbiegł do drewnianych drzwi. Chwyciwszy za lodowatą klamkę odetchnął z ulgą. Nienawidził gdy nic się nie działo. Z lekkim wahaniem otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się drobny staruszek z siwiejącą czupryną. Gdy ujrzał mężczyznę uśmiechnął się szeroko ukazując swe zmarszczki.
-Witam-zaskrzypiał-chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ani Pan ani Pańska żona się nie odzywacie...-powiedział nadal uśmiechnięty. Ryuuzaki z niedowierzaniem na niego spojrzał. A więc on też ją widzi? Teraz już nic nie miało sensu.
-Wszystko w porządku. Dziękuję za wizytę.-mruknął i zamknął drzwi. Ryuuzaki był człowiekiem, który nie przywykł do dobrych manier. Nigdy nie lubił rozmawiać z ludźmi, ale dzięki temu człowiekowi jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że oszalał.
-Kto to był?-padło z ust dziewczyny podchodzącej do chłopaka.
-Jakiś starzec...chciał sprawdzić czy wszystko w porządku.-mruknął i ponownie ruszył w kierunku kanapy by zająć poprzednie miejsce.
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem. I po chwili zajęła swoje miejsce.
-Nie przedstawiłam się-powiedziała. Wiedziała, że on i tak jej nie słucha, ale nie chciała z tym zwlekać.
-Nie obchodzi mnie jak się nazywasz-ku jej zdziwieniu L zakończył rozmowę nim jeszcze na dobre się rozpoczęła. 
-Jestem Tasonosenshi ale mów mi Taso-powiedziała nie przejmując się mężczyzną.
-Chciałbym powiedzieć, że miło mi, lecz skłamałbym.-rzucił podnosząc się z kanapy. Drażniła go obecność Taso, lecz w głębi serca był pełen podziwu, że tak długo wytrzymała z nim w jednym pomieszczeniu.
-Cała nieprzyjemność po mojej stronie-odparła dziewczyna usiłując naśladować głos Lawliet'a. L poczuł, że się uśmiecha. Powoli zaczął przekonywać się do dziewczyny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz